Ostre stanowisko NASA po zestrzeleniu przez Rosję nieczynnego satelity, którego fragmenty zagroziły Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Padły słowa nie spotykane w dialogu między agencjami kosmicznymi. Szef NASA Bill Nelson w specjalnym oświadczeniu podkreślił, że podobnie jak sekretarz Stanu USA Antony Blinken jest oburzony nieodpowiedzialnymi i destabilizującymi działaniami Rosjan. "To nie do pomyślenia, że Rosjanie mogli doprowadzić do zagrożenia życia nie tylko amerykańskich i międzynarodowych astronautów, ale i swoich kosmonautów, wreszcie załogi chińskiej stacji kosmicznej" - dodał Nelson.
Jak poinformował Departament Stanu, wczorajszy test rosyjskiego systemu antysatelitarnego doprowadził do pojawienia się na orbicie chmury odłamków, które mogły zagrozić Stacji Kosmicznej. Siedmioro astronautów i kosmonautów musiało pozamykać grodzie do wszystkich zewnętrznych modułów ISS i schronić się na dwie godziny w swoich pojazdach kosmicznych Sojuz i Dragon na wypadek konieczności ewakuacji.
Amerykanie informują, że w wyniku zniszczenia satelity powstało ok. 1500 większych, możliwych do śledzenia odłamków i wiele tysięcy drobniejszych kosmicznych śmieci, które potencjalnie mogą być niebezpieczne dla wielu satelitów różnych krajów.
Rzecznik Pentagonu, John F. Kirby zaprzeczył, by Departament Obrony był informowany wcześniej o zamiarach przeprowadzenia rosyjskiego testu. Podkreślił, że podstawowe znaczenie ma teraz realne zagrożenie, jakim chmura odłamków może okazać się dla samej ISS i innych satelitów. Stacja przelatuje w rejonie, gdzie pojawiła się ta chmura, co 90 minut.