Największy i najbardziej zaawansowany polski satelita EagleEye, który dziś wystartował na orbitę na pokładzie rakiety Falcon 9 firmy Space X, został pomyślnie umieszczony na orbicie. Jak wyjaśniał w rozmowie z reporterką RMF FM Anną Zakrzewską dyrektor misji, inżynier Marcin Mazur - umieszczony na nim polski teleskop pozwoli na obserwacje Ziemi z wyjątkowo wysoką rozdzielczością.
Eagle Eye został stworzony przez konsorcjum przemysłowo-naukowe, którego liderem jest Creotech, a współtwórcami firma Scanway oraz Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk.
"Rakieta Falcon 9 umieści EagleEye w przestrzeni kosmicznej. Jest to moment, na który czekaliśmy od dawna wraz z całą polską branża kosmiczną (...) Dla mnie osobiście będzie to wydarzenie bardzo specjalne. 12 lat temu, gdy powstawał Creotech Instruments S.A. zapowiedzieliśmy, że firma za cel obrała sobie uzyskanie zdolności do projektowania i produkcji w pełni polskich satelitów. Wtedy nikt w to nie wierzył. A teraz, po wybudowaniu laboratoriów, zaplecza produkcyjnego, a przede wszystkim przyciągnięciu do Creotech doskonałych ludzi, na których barkach spoczęła misja budowy EagleEye, jesteśmy gotowi" - mówił jeszcze przed startem Grzegorz Brona, prezes zarządu Creotech Instruments SA.
Marcin Mazur tłumaczył w rozmowie z RMF FM, że poprzednie polskie satelity były składane z elementów gotowych, możliwych do pozyskania od dostawców. Masa takich satelitów oscylowała od kilograma do kilku kilogramów. Nasz satelita jest zaprojektowany i zbudowany od zera w Polsce - wyjaśnia dyrektor misji, dodając, że wszystkie zbudowane i wysłane do tej pory w kosmos polskie satelity sumarycznie ważyły mniej niż EaglEye. Nasi eksperci tym razem posłali w przestrzeń kosmiczną ok. 55 kg rodzimej myśli technologicznej.
Ekspert tłumaczył, że pierwszym, podstawowym zadaniem jest udowodnienie, że Polska potrafi tworzyć technologię kosmiczną.
Nic wcześniej tak skomplikowanego z Polski nie poleciało w kosmos. Chcemy udowodnić, że nasza koncepcja na budowę tego satelity jest słuszna i zadziała - wyjaśniał Marcin Mazur.