Nie zmiany klimatyczne, ale rozwój przemysłu i... turystyka sprawiły, ze alpejskie lodowce zaczęły się w połowie XIX wieku kurczyć. Wyniki najnowszych badań, opublikowane w czasopiśmie "Proceedings of the National Academy of Sciences" wskazują, że topnienie wywołała osiadająca na lodzie sadza, zwiększająca pochłanianie energii promieniowania słonecznego. Sadza pojawiła się zaś w powietrzu jako skutek rewolucji przemysłowej i rosnącej popularności podróży w Alpy koleją.
Jak się ocenia, w połowie XIX wieku zakończyła się tak zwana mała epoka lodowa, trwający na półkuli północnej około 500 lat okres lekkiego ochłodzenia. Około 1850 roku alpejskie lodowce zajmowały obszar mniej więcej dwukrotnie większy niż dziś. Wtedy właśnie po raz pierwszy zauważono, że zaczynają się stopniowo cofać. Nie można było jednak wytłumaczyć tego podniesieniem się średniej temperatury, gdyż w praktyce temperatura spadała jeszcze do około 1910 roku. Przyczyna topnienia lodowców musiała być inna.
Naukowcy zastanawiali się oczywiście, jakie znaczenie mogło mieć rosnące zanieczyszczenie powietrza i związane z tym osiadanie sadzy na powierzchni lodu, uważali jednak, że efekt nie mógł być wystarczająco duży. Sądzili raczej, że po prostu padało wtedy mniej śniegu. Najnowsze badania pokazały, że się mylili. W dwóch wyciętych z lodu rdzeniach, jednym z masywu Monte Rosa, drugim z Alp Berneńskich, austriaccy i amerykańscy naukowcy zauważyli znaczące ilości sadzy, które pojawiły się około roku 1860. Symulacje komputerowe pokazały, że taka ilość sadzy mogła wywołać obserwowane efekty nawet bez ocieplenia klimatu.
Już w 2009 roku pojawiły się doniesienia chińskich i amerykańskich naukowców, wskazujące, że rosnące zanieczyszczenie powietrza i osiadanie sadzy mogą być przyczyną topnienia lodowców Himalajów. Podobny proces musiał zachodzić w Alpach mniej więcej do lat 70. ubiegłego wieku, kiedy jakość powietrza stopniowo zaczęła się poprawiać. Od tego czasu dalsze cofanie się lodowców Alp ma związek z ocieplaniem klimatu.