Kret przerywa drzemkę. Kierownictwo misji sondy InSight na Marsie planuje na przyszły tydzień kolejną sesję pracy polskiego urządzenia wbijającego. Tym razem Kret, będący elementem sondy termicznej HP3, podejmie misję diagnostyczną, która ma wyjaśnić, dlaczego na początku marca utknął. Wtedy po kilkunastu minutach pracy trafił na przeszkodę, ominął ją lekko się przechylając, po czym przestał się zagłębiać. Utknął na 30 centymetrach, a jego tylna część wciąż tkwi w prowadnicy stelaża, który podtrzymywał go na powierzchni. Chodzi teraz o wyjaśnienie, czy nie zagłębił się dalej, bo pod powierzchnią trafił na większy kamień, czy też może zakleszczył się w prowadnicy.
Niemiecka Agencja Kosmiczna (DLR), zarządzająca misją sondy termicznej HP3, informuje, że w przyszłym tygodniu Kret zostanie włączony na kilkanaście minut. Instrukcja sekwencji uderzeń zostanie przesłana na Marsa w poniedziałek, w środę na Ziemię powinny wrócić dane pomiarowe. Stukanie będzie rejestrowane przez pobliski sejsmometr, przy ustawieniach dobranych tak, by możliwie jak najbardziej precyzyjnie określić, naturę uderzeń. Zachowanie samego stelaża i prowadnicy, jej ewentualne ruchy, będzie monitorować z kolei kamera sondy InSight. To powinno pomóc zdiagnozować problem i ocenić, czy można mu jakoś zaradzić.
W czasie dwóch sesji pracy Kret wykonał niespełna 10 tysięcy uderzeń, kierownictwo misji chce zaplanować sesję diagnostyczną tak, by nadmiernie urządzenia wbijającego nie "zużyć". Oficjalnie Kret powinien wytrzymać 50 tysięcy uderzeń, być może jednak znacznie więcej, bo w testach nie zdradzał żadnych oznak pogorszenia pracy. Mimo to naukowcy chcą zachować możliwie dużo uderzeń na czas, kiedy Kret będzie jeszcze w stanie wykonać pracę przydatną dla badań naukowych.
Każda sekwencja pracy Kreta składa się praktycznie z trzech uderzeń, pierwsze, najsilniejsze następuje po zwolnieniu naciąganej przez silniczek sprężyny głównej z młotkiem. Dwa kolejne, coraz słabsze, następują w wyniku tłumienia przez sprężyny odrzutu silnika i samego młotka. Analiza częstości i odstępu poszczególnych uderzeń pozwala ocenić, jak Kret pracuje, czy się zagłębia, czy nie. Naukowcy liczą, że pozwoli też ustalić, dlaczego się nie zagłębia.
Na razie wiadomo, że sejsmometr powinien rejestrować główne uderzenia i przynajmniej pierwsze z tych dwóch słabszych, Jeśli odstęp miedzy nimi wynosi około 100 milisekund (ms) oznacza to, że Kret posuwa się naprzód, jeśli spada do 50 ms, sugeruje, że uderza w przeszkodę. Kierownictwo misji chce dopasować ustawienia czujników sejsmometru tak, by dowiedzieć się jak najwięcej. Są szanse, że analiza prędkości rozchodzenia się fal sejsmicznych pozwoli ocenić, czy na głębokości około 30 cm może być jakaś twardsza warstwa.
Sesję diagnostyczną będzie monitorować także kamera IDC sondy InSight. Kierownictwo misji zaprogramuje ją tak, by nakręciła "film" z całej operacji, na którym będzie można zobaczyć zachowanie całego stelaża HP3 wraz z prowadnicą. Kamera będzie w stanie rejestrować nie więcej, niż co czwarte uderzenie, ale to powinno wystarczyć do oceny, czy zewnętrzna struktura porusza się, czy nie. Nie wyklucza się też wykonania jednego zdjęcia z dużym czasem ekspozycji tak, by dostrzec ewentualne poruszenie. Ostateczne decyzje zapadną na początku przyszłego tygodnia.
Równocześnie prowadzone są eksperymenty na Ziemi, w laboratoriach DLR w Bremie i Berlinie oraz w siedzibie Jet Propulsion Laboratory (JPL) w Kalifornii. JPL ma replikę ramienia robotycznego sondy InSight, w kwietniu otrzyma od DLR replikę całej sondy termicznej z Kretem. Teoretycznie można sobie wyobrazić testy możliwości wyciągnięcia Kreta z marsjańskiego gruntu i postawienia obok. Takie rozwiązanie nie było brane pod uwagę i nie wydaje się możliwe, ale w sytuacji nadzwyczajnej może warto będzie spróbować. Na szczęście w ramach kontraktu, polscy producenci Kreta, firma Astronika i Centrum Badań Kosmicznych PAN, przygotowali i dostarczyli do Niemiec kilka egzemplarzy urządzenia. Naukowcy i inżynierowie mają teraz co testować.