W Łódzkiem wiele placówek musi odwoływać zaplanowane wcześniej operacje, bo na szpitalne łóżka wciąż trafiają nagłe przypadki. To powoduje, że szpitale są przepełnione, a pieniędzy zaplanowanych na wszystkie zabiegi w 2002 roku dramatycznie ubywa. Efekt – np. na operację żylaków przewidzianą jeszcze na ten rok, trzeba poczekać w niektórych przypadkach kilka miesięcy.
W kilku łódzkich placówkach służby zdrowia trwają remonty, dlatego też w wojewódzkim szpitalu im. Kopernika nadmiar pacjentów. Coraz więcej trafia tam też nagłych przypadków – a ich leczenie czy operacje kosztują.
„Kopernik”, podobnie jak i inne szpitale w woj. łódzkim, dawno już wyczerpał limity wynegocjowane z kasą chorych na ten rok.
Dlatego codziennie Józef Tazbir, dyrektor szpitala wojewódzkiego w Łodzi, musi dokonywać wyborów: Decydujemy doraźnie, który z tych zaplanowanych przypadków może zostać przesunięty na późniejszy termin, bo są osoby przywożone na ostry dyżur i one czekać nie mogą.
Tak więc szpitale leczą właściwie bez pieniędzy, a planowe zabiegi są przesuwane. Kasa chorych jednak nie zgadza na dopłaty za ponadplanowe operacje.
Kontrakt z kasą to rzecz święta i dyrektorzy powinni przewidywać wszystkie wydatki. Zbigniew Solarz rzecznik tamtejszej kasy chorych twierdzi: Nie możemy zobowiązywać się ponad to, co zapisane jest w planie finansowym.
Ale o ile można wyliczyć liczbę zabiegów żylaków, o tyle nie można przewidzieć zawałów... Dlatego też dyrektor szpitala im. Kopernika będzie występował do kasy o wyrównanie nadwyżki wykonanych zabiegów.
Foto: Archiwum RMF
16:05