Opryszczka, zwana popularnie "zimnem" może istotnie popsuć nam wygląd i... humor. Naukowcy z Uniwersytetu w Edynburgu wreszcie zrozumieli, od czego zależy to, czy się pojawi. Wywołujące opryszczkę wirusy występują u zdecydowanej większości z nas. Jak pisze w najnowszym numerze czasopismo "Plos Pathogens" o tym, czy jej ślady pojawią nam się na twarzy decyduje mutacja jednego genu.
Ataki opryszczki dotykają przeciętnie co piątą osobę. Naukowcy szacują przy tym, że nosicielami wywołujących opryszczkę wirusów HSV1 i HSV2 jest od 80 do 90 procent z nas. Do tej pory nie wiedziano, co sprawia, że zdecydowana większość nosicieli nie ma żadnych objawów infekcji, u części jednak "zimno" pojawia się dość często. Słusznie podejrzewano, że ma to związek z osłabieniem odporności organizmu, nie znano jednak dokładnego mechanizmu, jak to się odbywa.
Badacze z Edynburga przeanalizowali tysiące genów w poszukiwaniu tych, które kodują białka potrzebne organizmowi dla powstrzymania procesu uaktywniania się wirusa. Następnie badali próbki krwi osób, u których pojawiła się opryszczka. Okazało się, że jeden z wskazanych wcześniej genów - IL28b - występował u nich w zmutowanej postaci. To właśnie dlatego ich układ odpornościowy nie potrafi nad wirusem zapanować.
Wskazany gen okazuje się istotny także dla odpowiedzi organizmu na leczenie wirusowego zapalenia wątroby typu C. Mutacja sprawia, że pacjenci reagują na terapię słabiej, niż zazwyczaj. Ten przypadek potwierdza jednak, że usterka jednego genu może mieć znaczenie dla infekcji zupełnie różnymi wirusami.
Na razie jeszcze odkrycie badaczy z Edynburga nie przynosi w walce z opryszczką żadnych praktycznych skutków. Miejmy nadzieję, że dalsze badania pokażą jak wzmocnić odporność i pozbyć się problemu raz na zawsze.