Amerykańscy naukowcy przeprowadzili pierwszą w historii operację wszczepienia sztucznego serca, które powinno całkowicie samodzielnie zapewnić pacjentowi krążenie krwi. Stan pacjenta według pierwszych ocen jest dobry.
To może być przełom, ponieważ zbudowane z tytanu i tworzywa sztucznego serce ma w założeniu pracować tak, by pacjent zapomniał, że je w ogóle ma. I właśnie tym różni się od aparatów używanych na początku lat ’80. Tamte serca wymagały połączenia z aparaturą na zewnątrz pacjenta. Nie tylko więc przykuwały go do łóżka, ale i zwiększały ryzyko zakażenia. Nowy aparat nosi nazwę AbioCore, waży około 0,5 kilograma i ma rozmiar grejpfruta. Zasilane jest z baterii umieszczonej wewnątrz ciała. Bateria ta jest cały czas podładowywana, ale odbywa się to z zewnątrz metodą nieinwazyjną. Niewiele wiemy o pacjencie, nie podano ani wieku ani płci, ale wiadomo, że choroba była tak daleko posunięta, że wykluczała naturalny przeszczep.
Jeśli pierwsza próba okaże się udana, zostaną przeprowadzone kolejne cztery operacje. Po ewentualnym sukcesie Federalna Komisja Żywności i Leków może wydać pozwolenie na wszczepienie AbioCoru, kolejnym piętnastu pacjentom. AbioCor ma być przeznaczony dla pacjentów, którzy nie mają już szans na inne terapie. Tylko w Stanach Zjednoczonych co roku na choroby serca umiera 700 tysięcy pacjentów. Wielu z nich mogłoby przeżyć dzięki wszczepieniu serca od dawcy, ale tych ostatnich jest zaledwie 2 tysiące rocznie. Szacuje się, że koszt urządzenia wyniesie 70 tysięcy dolarów.
Pierwszego wszczepienia sztucznego serca dokonał dr Denton Cooley z Texas Heart Institute w roku 1969. Pacjent przeżył trzy dni, po czym został poddany zabiegowi wszczepienia serca od zmarłego dawcy. Wysiłki uczonych koncentrują się obecnie na zmniejszeniu rozmiarów i wagi sztucznego serca, co umożliwiło by pacjentom normalne życie.
foto Archiwum RMF
09:10