„Osoby, które potrafią zająć głowę czymś innym, czymś pozytywnym, wyznaczać cele – łatwiej zdrowieją. Nie można dopuścić, by rak zdominował całe Twoje życie, Twój nastrój. Żeby psychicznie zachorowała cała Twoja rodzina” – podkreśla w rozmowie z Magdaleną Wojtoń Barbara Stuhr ze Stowarzyszenia Wspierania Onkologii Unicorn. Od kilkunastu lat pomaga ono chorym na raka i ich rodzinom zebrać siły do walki z chorobą. Dzięki pomocy i zaangażowaniu wielu osób powstało Stacjonarne Centrum Psychoonkologii przy ulicy Zielony Dół 4 w Krakowie.
Magdalena Wojtoń, RMF FM: W sobotę uroczyste otwarcie pierwszego stacjonarnego Centrum Psychoonkologii w Krakowie. Kto dokładnie może się tam zgłosić?
Barbara Stuhr: Każdy. Naszym marzeniem jest, że skierowanie do nas będą dostawać wszyscy, którzy dostali skierowanie do onkologa. Oczywiście, taki papier od specjalisty nie jest u nas wymagany. Nie chodzi o kartkę, tylko o świadomość, że chory może do nas przyjść i dzięki temu ma większą szanse na szybki powrót do zdrowia. Udzielenie psychologicznej pomocy w walce z chorobą jest nie do przecenienia.
W umyśle jest siła, która uzdrawia ciało.
I to widać! Zauważy to każdy, kto miał styczność z chorymi. Najlepiej mają ci z wrodzoną stabilnością emocjonalną, którzy potrafią wyrzucić z siebie tę chorobę, nie widzieć jej. Oczywiście, nie mówię o tym, żeby udawać, że się jest zdrowym i się nie leczyć. To nie tak. Chodzi o to, że nie można dopuścić, by rak zdominował całe Twoje życie, Twój nastrój. Żeby psychicznie zachorowała przez to cała Twoja rodzina. Są osoby, które potrafią o tym nie myśleć. Ale nie jest ich wiele. Ta choroba jest obarczona niedobrą mitologią. Ten, kto ma cień podejrzenia, że ma raka, w większości przypadków się załamuje. Gdyby trafił od razu do nas, miałby łatwiejszą drogę.
Mija już kilkanaście lat od założenia Stowarzyszenia Wspierania Onkologii Unicorn. Pamięta pani szczególnie jakiś przypadek wyzdrowienia w dużej mierze dzięki dużej sile wewnętrznej, psychice?
Najbardziej przypadek z mojej najbliższej rodziny. Osoby, które potrafią zająć głowę czymś innym, czymś pozytywnym, wyznaczać cele - łatwiej zdrowieją. Nie mówię, że to stu procentowo skuteczne antidotum, ale duża część chorych szybciej dochodzi do siebie.
Pani mówiła o swoim mężu, którego rzeczywiście znamy jako bardzo pogodną osobę. Pytałam raczej o pacjentów, którzy u Was tej pogody się uczyli.
Jestem psychologiem, nie psychoonkologiem. Prowadzę klub Unicornu, do którego zapraszamy wszystkich, którzy mają ochotę z nami porozmawiać. Przede wszystkim tych wychodzących z choroby. Oni dostają wsparcie od ludzi, którzy to wszystko mają już za sobą, wyzdrowieli. Teraz dzielą się swoimi doświadczeniami. Oni sami na tych spotkaniach podkreślają jak dużo dała im pomoc psychoonkologiczna.
Taka rozmowa jest potrzebna nie tylko pacjentowi, ale też jego rodzinie.
Oczywiście. Całym rodzinom, dzieciom. Choroba człowieka zaburza jego życie rodzinne. Jeśli matka się źle czuje, jest wystraszona, nie ma już na przykład czasu i głowy opiekować się dziećmi jak wcześniej. Nie ma jak ugotować obiadu, odrobić z dziećmi lekcji. Pomagamy tym ludziom sobie z tym radzić.
Stacjonarne Centrum Psychoonkologii jest w pięknym, pełnym zieleni miejscu w Krakowie.
Tak, w miejscu z ogromnym potencjałem. Chcemy je rozwijać. Mamy plany. Oczywiście, jeśli nie polegniemy finansowo, bo teraz musimy się sami utrzymać. Ale to jest następna bajka i będziemy się tym martwić później. Na razie udało nam się nieprawdopodobnym wysiłkiem, ale też z pomocą ludzi dobrej woli zrobić potężny remont tysiącmetrowego budynku. Nie mieliśmy gotówki, ale dostawaliśmy od firm materiały budowlane, pomoc w remontowaniu. Naprawdę trzeba przyjść i to zobaczyć.
Tym szczęściem chcecie się podzielić w sobotę. Zaprosić wszystkich na wspólne świętowanie.
Zaczynamy o 12. To będzie dzień otwarty Centrum. Zapraszamy wszystkich krakowian, żeby zobaczyli, co niesiemy im w darze. Tzn. co sami sobie zbudowali. My zadbaliśmy o organizacje, zarażaliśmy entuzjazmem i przyciągaliśmy ludzi, którzy nam pomagali. Zrobiliśmy wspólnie generalny remont. To była wymiana prądu, kanalizacji. Kilka dni temu dostaliśmy nową kotłownie. Proszę sobie wyobrazić jak wielkie to są dary.
Start sobota, samo południe. A co w planie?
Oglądanie Centrum. Raz jeszcze wszystkich zapraszam, by zobaczyli, że powstało miejsce, w którym buduje się serdeczne relacje, że ludzie wzajemnie niosą sobie pomoc, otrzymują ją i dzielą się, jeśli mogą. W planie imprezy jest wiele punktów. Porady psychologów, onkologów, dietetyków, zajęcia jogi, targi żywności, czytanie bajek, poczęstujemy też szarlotką zrobioną z jabłek, które u nas rosną..
Bajki będzie czytał pani mąż, pan Jerzy Stuhr..
Ale i aktorzy... Będzie się działo. Zapraszamy.
Szarlotki, o których pani wspomniała, będą charytatywne. Na co dokładnie teraz Wam potrzeba pieniędzy, czego brakuje?
Pieniądze zawsze nam będą potrzebne. Nawet, jeśli dostajemy dotacje do projektów, warsztatów musimy mieć wkład własny. Musimy teraz doposażyć obiekt. To kilkanaście pokoi, trzy sale konferencyjne. Zaczynamy płacić media. Zanim na dobre nie rozkręcimy działalności ciągle będziemy szukać pieniędzy.