Rozpoczął się Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji. 18. produkcji z całego świata staje do walki o Złotego Lwa. Polski akcent jest tylko jeden. Ale za to bardzo piękny. Galę otwarcia poprowadziła aktorka i modelka Kasia Smutniak. W tej samej roli zobaczymy ją również na ceremonii zamknięcia festiwalu. Polka mieszka we Włoszech, jest tam bardzo lubiana i popularna. Niestety, kolejny rok z rzędu w konkursie nie ma żadnego naszego filmu.

Z festiwalowych produkcji, które wzbudzają największe emocje, należy wymienić opartą na faktach "Śpiącą królewnę" w reżyserii Marco Bellocchio. To opowieść o dziewczynie, która zapadła w nieodwracalną śpiączkę, a jej historia wywołała dyskusję na temat granic uporczywej terapii i eutanazji. "The Master" Paula Thomasa Andersona to z kolei kontrowersyjna historia narodzin sekty religijnej. Wielkie emocje może wzbudzić też erotyczny dreszczowiec "Passion" Briana De Palmy o śmiertelnej walce o władzę między dwiema kobietami. O Złotego Lwa powalczą nie tylko Marco Bellocchio i Brian De Palma, ale też Kim Ki-Duk czy Takeshi Kitano. A obok wielkich nazwisk światowego kina są także nieznani dotąd szerzej reżyserzy.

Przywrócić prestiż festiwalu

Mniej filmów, za to wyższej jakości - to pomysł nowego dyrektora festiwalu Alberto Barbery. W tym roku będzie 60 produkcji, w tym 18 w głównym konkursie. Tegoroczny festiwal obchodzi 80-lecie, pierwsza edycja odbyła się w 1932 roku, potem było kilka przerw, m.in. z powodu wojny. Czerwony dywan już czeka, widzowie też są gotowi. Myślę, że w tym roku festiwal będzie dużo lepszy niż ostatnio - mówi jedna z mieszkanek miasta. Poza tym jest dużo ładniej, festiwalowe miejsce bardzo się zmieniło. Wyremontowano Pałac Festiwalowy, jest czysto i elegancko. To miejsce wygląda teraz pięknie. I kryzys nam nie przeszkodził, dla wielu Wenecja jest wciąż najpiękniejszym miastem Europy, jest numerem jeden - dodaje wenecjanka. Festiwal potrwa do 8 września.