Przywódca rządzących Afganistanem Talibów mułła Mohammad Omar po raz kolejny oświadczył, że Talibowie nie wydadzą Stanom Zjednoczonym Osamy bin Ladena. Wyjaśnił, że w grę wchodzą zarówno względy religijne jak i tradycyjne moralne wartości afgańskie.
"Osama bin Laden wspólnie z nami prowadził dżihad przeciwko Rosjanom, wydawał na tę wojnę swoje własne pieniądze i stąd będzie korzystać z naszej gościnności tak długo, jak długo stosować się będzie do praw naszego kraju" - powiedział Omar. Dodał też, że jego ewentualna śmierć nie położy kresu wojny z Ameryką, gdyż jego miejsce zajmą inni. "Afgańczycy już mają taką naturę: albo zwycięstwo albo śmierć. Ci, którzy nas atakują powinni wiedzieć, że ta natura, w połączeniu z geografią Afganistanu, może sprawić, że nasz kraj stanie się dla nich cmentarzem" - powiedział Omar.
Dzisiejszej nocy amerykańskie samoloty ponownie bombardowały Kabul. Głównym celem były obiekty wojskowe Talibów wokół miasta. Amerykański sekretarz obrony Donald Rumsfeld przyznał, że mimo nalotów obrona przeciwlotnicza wciąż jest zagrożeniem dla prowadzących akcję samolotów: "W Afganistanie wciąż jest mnóstwo przenośnych wyrzutni rakietowych. Wciąż też są wyrzutnie typu ziemia - powietrze o większych możliwościach. Naloty mają na celu właśnie ograniczenie wojskowych możliwości Talibów. Także ich samolotów. Dlatego między innymi atakujemy lotniska. Próbujemy też uderzyć w punkty koncentracji talibańskich wojsk" - oświadczył Rumsfeld.
Talibowie twierdzą tymczasem, że amerykańskie naloty powodują coraz więcej ofiar wśród ludności cywilnej. Według ostatnich danych afgańskiej agencji prasowej AIP, liczba śmiertelnych ofiar nalotu na wieś Kouram pod Dżalalabadem wzrosła do 160. Posłuchaj relacji naszego specjalnego wysłannika do Pakistanu, Jana Mikruty:
foto RMF
09:40