Nasilają się protesty w świecie arabskim przeciwko amerykańskiej interwencji w Afganistanie. Demonstracje przeciwko USA wybuchły dziś ze zdwojoną siłą w Indonezji, Malezji, Pakistanie, a także w Iranie. Istnieje obawa, że protesty wybuchną też w Jordanii. Tam sytuację obserwuje nasz specjalny wysłannik Robert Gusta.
Prezydent Iranu Mohammad Chatami zarzucił amerykańskiej administracji i rządzącym Afganistanem Talibom, że stanowią dwie strony tej samej monety. Jedna strona twierdzi, że kto nie jest z Ameryką jest terrorystą, zaś druga, że kto nie akceptuje jej zachowania jest wrogiem islamu i zwolennikiem Ameryki" - stwierdził Chatami. Istnieje obawa, że protesty wybuchną też w Jordanii. Może się to wydarzyć po piątkowych modłach w meczetach. W stolicy kraju Ammanie widać zaostrzone środki bezpieczeństwa. W pobliżu meczetów stoją samochody wojskowe i policyjne, a na ulicach pojawiło się więcej patroli służb bezpieczeństwa. Sytuację Jordanii obserwuje nasz specjalny wysłannik Robert Gusta.
Niemal wszystkie demonstracje w Jordanii organizowane są przez Front Islamskiej Akcji, opozycyjne ugrupowanie muzułmańskich fundamentalistów. Choć władze twierdzą, że radykałowie to zaledwie ułamek procenta w jordańskim społeczeństwie, to jednak hasła przez nich głoszone bardzo łatwo trafiają do mieszkańców królestwa. 99 procent Jordańczyków to muzułmanie, ponad połowa z nich ma swoje korzenie w Palestynie bądź w Iraku.
W Jordanii jest kilka obozów dla uchodźców palestyńskich. Mówi się o nich, że jest to bomba z opóźnionym zapłonem. Ludzie żyją tam w nędzy. W jednym z nich, który odwiedził nasz specjalny wysłannik, żyje około 150 000 ludzi. Wszyscy, z którymi rozmawiał Robert Gusta potępiają amerykańskie ataki na Afganistan. W Jordanii odżywają też lęki przed napływem nowych uchodźców – zarówno palestyńskich jak i irackich. Eksperci twierdzą, że dla Jordanii skończyłoby się to gospodarczą zapaścią, rewoltą polityczną i końcem królestwa.
foto RMF
15:45