Rumuńska prokuratura wszczęła śledztwo o możliwe nielegalne finansowanie kampanii wyborczej Calina Georgescu i łamanie procedur związanych z wyborami prezydenckimi w kraju. Rumuńskie służby ujawniły dokumenty, z których wynika, że w pierwszą turę wyborów mógł ingerować "zewnętrzy gracz państwowy". Kraj miał być obiektem "agresywnych hybrydowych ataków Rosji" - podaje agencja Reutera.

REKLAMA

Calin Georgescu, ultranacjonalista i prorosyjski polityk, który wcześniej uzyskiwał jednocyfrowe poparcie w sondażach, odniósł zwycięstwo w pierwszej turze wyborów prezydenckich 24 listopada, wywołując powszechne zaskoczenie w państwach członkowskich Unii Europejskiej i NATO.

Rumuńskie służby wykryły bardzo agresywną kampanię promocyjną prowadzoną m.in. na platformie TikTok, gdzie nawoływano do głosowania na Georgescu.

Dwa tygodnie przed wyborami, aktywnych stało się 25 tys. kont na platformie, gdzie zaczęto publikować materiały promujące polityka. Oprócz tego, jak podało rumuńskie MSW, ponad 100 influencerów, z ośmioma milionami obserwujących, "zostało zmanipulowanych" w celu promowania Calina Georgescu, który zadeklarował, że nie wydał na tę kampanię żadnych środków.

Służby podają, że akcja na platformie TikTok była w dużej mierze finansowana przez Bogdana Peschira - przedsiębiorcę, który na ten cel miał wydać milion euro.

Rumuńskie służby informują ponadto, że dane dostępu do oficjalnych rumuńskich stron wyborczych zostały opublikowane na rosyjskich platformach, z których korzystają cyberprzestępcy. Dane te prawdopodobnie uzyskano przy pomocy ataków na pojedynczych użytkowników oraz serwery. Łącznie zidentyfikowano 85 tys. takich prób, których celem było wykorzystanie luk w zabezpieczeniach systemowych. Ataki miały trwać także w dniu wyborów i w nocy po wyborach - informuje Reuters, powołując się odtajniony raport rumuńskich służb.

"Sposób działania i amplituda kampanii prowadzą nas do wniosku, że atakujący dysponuje znacznymi zasobami" - przekazano w raporcie.

Reakcja Stanów Zjednoczonych

Stany Zjednoczone wyraziły głębokie zaniepokojenie informacjami, świadczącymi o potencjalnej ingerencji Rosji w wybory w Rumunii. Zaniepokojenie panuje nie tylko w Waszyngtonie, ale także w innych stolicach krajów NATO.

Granicząca z Ukrainą Rumunia należy do Paktu Północnoatlantyckiego od dwóch dekad, jest liczącą się siłą militarną i krajem, gdzie rozbudowywana jest baza lotnicza Sojuszu, zaplanowana jako największa na kontynencie. W Rumunii znajdują się też instalacje amerykańskiego programu antyrakietowego Aegis Ashore, do którego należy też Polska. Rumunia uważana jest za kraj istotny dla natowskiego systemu odstraszania.

Problem w tym, że Calin Georgescu nie tylko wyrażał dezaprobatę dla wsparcia Ukrainy przez kraje NATO, ale podważał również amerykańską obecność w Rumunii, a zwłaszcza wyrzutni rakiet Aegis Ashore, nazywając je "narodową hańbą". Georgescu deklaruje przy tym, jak wielu zresztą jemu podobnych polityków w Europie, że nie zamierza wyprowadzać Rumunii z NATO i UE, ale nie zamierza przed oboma organizacjami "klękać".

Główny twórca podstaw ideologicznych propagandy, którą posługuje się Kreml, Aleksander Dugin napisał 2 grudnia w mediach społecznościowych, że Mołdawia wkrótce stanie się częścią Rumunii. "Ale Rumunia będzie częścią Rosji".

W II turze wyborów, 8 grudnia Calin Georgescu zmierzy się z liderką centroprawicowej Związku Ocalenia Rumunii Eleną Lasconi.

Opracowanie: Krzysztof Maj