Były prezydent Jugosławii Slobodan Miloszević został pochowany w rodzinnym mieście Pozarevac; 70 km od Belgradu. W ceremonii pogrzebowej nie wziął udziału nikt z najbliższej rodziny zmarłego.
Serbskie władze odmówiły zorganizowania pogrzebu państwowego. Wdowa Mira Marković i syn Marko oskarżają serbskie władze o pogróżki i szantaż. Kilka dni temu sąd w Belgradzie cofnął list gończy za wdową po dyktatorze, by mogła ona przyjechać na pogrzeb Miloszevicia.
Wcześniej co najmniej 50-tysięczny tłum zwolenników Miloszevicia żegnał go pod gmachem parlamentu w Belgradzie. Zwolennicy Miloszevicia przynieśli serbskie flagi. Niektórzy trzymali w rękach jego portrety, widać też było portrety najbardziej poszukiwanych przez ONZ-owski trybunał ds. zbrodni wojennych w dawnej Jugosławii Serbów Radovana Karadżicia i gen. Ratko Mladicia.
Wczoraj Trybunał ds. Zbrodni Wojennych w byłej Jugosławii poinformował, że nic nie wskazuje na to, by Miloszević został otruty. Wstępne wyniki analizy krwi przeprowadzone przez holenderski Instytut Patologii i Toksykologii wykazały, że stężenia leków nie były toksyczne.
Slobodan Miloszević odpowiadał przez haskim Trybunałem za swój udział w konfliktach w Chorwacji, Bośni i Kosowie, a także za ludobójstwo i zbrodnie przeciwko ludzkości. Proces toczył się od 2002 roku. Byłemu dyktatorowi groziło dożywocie. 11 marca znaleziono go martwego w jego celi w Hadze.