Oenzetowski trybunał do spraw zbrodni wojennych w b. Jugosławii zamknął proces przeciw zmarłemu w sobotę Slobodanowi Miloszewiciowi. Sprawa toczyła się 4 lata; były jugosłowiański przywódca odpowiadał za ludobójstwo, zbrodnie wojenne i przeciw ludzkości.
Miloszević zmarł w swej celi w więzieniu w Hadze. Jego syn, który dziś ma odebrać ciało ojca, twierdzi, że władze w Belgradzie sprzeciwiają się pochowaniu Miloszevicia w serbskiej stolicy, choć taka jest wola jego rodziny.
W związku z tym wczoraj wieczorem zwróciłem się do rosyjskich władz z prośbą o pozwolenie na tymczasowe pochowanie mojego ojca w Moskwie. Z tego, co mi wiadomo mer Moskwy Jurij Łużkow już wczoraj zgodził się na pogrzeb w Moskwie, jutro zwrócimy się do niego z oficjalną prośbą - mówił Marko Miloszević przed odlotem do Hagi.
Wraz z nim ma przylecieć grupa rosyjskich patologów. Chcą zapoznać się z wynikami sekcji zwłok Miloszevicia, a być może nawet przeprowadzić własną. Ich wątpliwości dotyczą przyczyny śmierci. Serbscy prawnicy rodziny Miloszeviciów podkreślają, że w liście wysłanym do rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych Slobo pisał, że jest stopniowo podtruwany.
Holenderscy lekarze, którzy przeprowadzili sekcję zwłok potwierdzili, że we krwi byłego prezydenta były ślady lekarstwa niwelującego działanie leku przeciwko nadciśnieniu. Toksykolog Ronald Uges sądzi, że Serb rozmyślnie zażywał preparat, chcąc zmusić trybunał do wydania mu zgody na wyjazd na leczenie do Moskwy. Niewykluczone, że Miloszević „przedobrzył” i sam wywołał zatrzymanie akcji serca.