Próba prozachodniej rewolucji na Białorusi zakończyła się klęską. Taka jest prawda. Mimo zewnętrznych nacisków, woli białoruskiego narodu nie udało się złamać - oświadczył prezydent Aleksander Łukaszenka, dzień po wyborach.

REKLAMA

Według Centralnej Komisji Wyborczej, Łukaszenka odniósł druzgocące zwycięstwo we wczorajszych wyborach prezydenckich - miało na niego głosować ponad 82 procent poparcia, jego rywal dostał tylko 6% głosów.

Kandydat sił demokratycznych na prezydenta Aleksandr Milinkiewicz oświadczył, że opozycja nie uznaje wczorajszych wyborów i będzie się domagała ich powtórzenia. Anatol Chaćko, szef sztabu wyborczego Milinkiewicza na Grodzieńszczyźnie, zapowiada protesty opozycji i jej zwolenników.

Protesty, które już odbywały się w Mińsku, mam nadzieję, będą przybierać na sile. Mam nadzieję, że na ulice wyjdzie dostateczna liczba ludzi, by władza zrozumiała, że musi się zmienić. Zmienić zgodnie z prawem. Grodzieńszczyzna popiera wszystkie działania opozycji i protesty w Mińsku - oświadczył.

Opozycja nie wysuwa teraz na pierwszy plan wyborczych fałszerstw, ale złamanie białoruskiego prawa. - Nie uznajemy tych wyborów, bo Łukaszenka nie miał prawa w nich uczestniczyć. To, co zrobił, jest niekonstytucyjne - tłumaczy Aleksander Milinkiewicz.

Chodzi o to, że prawo na Białorusi pozwala pełnić funkcję prezydenta tylko przez dwie kadencje. Zmienić ten zapis miało referendum z 2004 roku, którego wyniki – jak utrzymują władze – dały Łukaszence prawo ponownego kandydowania. Jednak opozycja nie uznaje wyników głosowania sprzed 2 lat.

To dobra strategia – zarzut sfałszowania wyborów w białoruskiej rzeczywistości jest praktycznie nie do udowodnienia. Złamanie konstytucji jest lepszym argumentem – także dla opinii międzynarodowej.

Rada Europy określiła wybór Aleksandra Łukaszenki na trzecią kadencję na stanowisko prezydenta Białorusi mianem "farsy". Podkreśliła, że w kraju w którym wolność słowa jest brutalnie tłumiona nie można mówić o demokratycznych wyborach.

Także Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie oświadczyła, że wczorajsze wybory nie spełniały międzynarodowych standardów. Obserwatorzy OBWE podkreślają, że głosowanie nie było ani wolne, ani uczciwe. - Demokracja na Białorusi jest dopiero w powijakach - stwierdził koordynator misji obserwatorów Organizacji na białoruskie wybory, Alcee Hastings.