„Dzień wstydu dla Wielkiej Brytanii” - brytyjskie władze przepraszają za skandal z zakażonymi produktami krwiopochodnymi. W wyniku niedopatrzeń i świadomych działań zarażonych wirusami HIV i zapalenia wątroby zostało ponad 30 tys. pacjentów cierpiących na hemofilię. Co dziesiąty z nich zmarł.

REKLAMA

W latach 70. i 80. ubiegłego stulecia brytyjska służba zdrowia sprowadzała ze Stanów Zjednoczonych sproszkowany lek o nazwie Factor 8. Po rozpuszczeniu z wodą wstrzykiwano go ludziom cierpiącym na hemofilię. Środek ten był skuteczny i pomagał w krzepliwości krwi. Problem w tym, że osocze, z którego był robiony, pozyskiwano między innymi od amerykańskich więźniów i narkomanów. Wielu było nosicielami wirusa HIV lub zapalenia wątroby. Fakty te najczęściej zatajali przed oddaniem krwi.

Brytyjski rząd wiedział o ryzyku, jakie to za sobą niesie, ale nie podjął żadnych kroków. O wątpliwej procedurze pozyskiwania leku ostrzegały między innymi pisma, jakie wysłano z ambasady Zjednoczonego Królestwa w Waszyngtonie do brytyjskiego ministerstwa zdrowia. Nie zrobiły one wrażenia na urzędnikach. Import kontynuowano i lek nadal był powszechnie stosowany. Można zatem powiedzieć, że świadomie zarażano ludzi, co w kategoriach moralnych jest najgorszym aspektem tego skandalu.

Zniszczone dokumenty, które obciążały winnych

Ustalenia raportu pod przewodnictwem sir Briana Langstaffa nie zostawiają suchej nitki na rządach, urzędnikach państwowych i pracownikach służby zdrowia. Gdy zaczęły się problemy i pojawiły się pierwsze zakażenia, sprawy zaczęły być tuszowane. Niszczono nawet dokumenty, które obciążały winnych. Nikt nie chciał wziąć na barki odpowiedzialności. A co najgorsze, nie zaprzestano używania preparatu Factor 8.

Po opublikowaniu raportu brytyjski premier Rishi Sunak przeprosił ofiary i ich rodziny w imieniu wszystkich rządów, które sprawowały władzę od lat 70. Również i w swoim. Publiczne dochodzenie w sprawie skandalu zainicjowane zostało dopiero w 2019 roku przez ówczesną premier Theresę May.

Najważniejszą kwestią obecnie jest ustalenie procedury wypłacania i wysokości odszkodowań. Rząd przeznaczył już na ten cel ok. 10 miliardów funtów. Pieniądze te pochodzić będą ze skarbu państwa - czyli z kieszeni podatnika. Raport ustalił nie tylko okoliczności zaniedbań. Wskazał także na ich systematyczny charakter. Jego autorzy nie mogą jednak przekazać podejrzanych prokuraturze. To może zrobić tylko policja po otrzymaniu i zbadaniu dowodów.

Sporządzanie raportu trwało pięć lat. Tysiące ludzkich istnień - w tym wiele dzieci - zmarło lub żyją od lat z ciężką chorobą. Pozostają zatem do wyciągnięcia bolesne wnioski. To największy skandal w historii brytyjskiej służby zdrowia, który już nigdy już nie powinien się powtórzyć.