​Australijska policja poinformowała, że aresztowała mężczyznę podejrzanego o wysyłanie pocztą do ambasad i konsulatów potencjalnie niebezpiecznych przesyłek. 48-latka zatrzymano w środę w jego domu w stanie Wiktoria w południowo-wschodniej Australii.

Mężczyzna, który jeszcze w czwartek ma stanąć przed sądem w Melbourne, aby tam usłyszeć zarzuty, jest obwiniany o wysłanie za pośrednictwem poczty 38 przesyłek zawierających substancje potencjalnie zagrażające życiu lub zdrowiu adresatów.

Jeśli podejrzenia się potwierdzą i sąd uzna zatrzymanego w środę mężczyznę za winnego stawianych mu zarzutów, grozi mu co najmniej 10 lat więzienia - wskazuje agencja AFP.

AFP przypomina zarazem, że rzeczywista zawartość podejrzanych paczek wciąż jest badana przez policję, której udało się jak dotąd przejąć 29 spośród wszystkich 38 przesyłek wyekspediowanych od początku tygodnia przez sprawcę.

Analiza chemiczno-biologiczno-pirotechniczna będzie kontynuowana w czwartek. Wiadomo jedynie, że substancje odkryte w pakunkach zostały również odkryte w miejscu zamieszkania podejrzanego.

Na obecnym etapie już można zapewnić, że nie stanowią one zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego - podkreśliła w opublikowanym przez siebie komunikacie policja. Nie podano jednak, co właściwie zawierały podejrzane pakunki, które trafiły do placówk dyplomatycznych państw trzecich w Canberze, Sydney i Melbourne.

Australijska policja poinformowała, że bada sprawę podejrzanych paczek wysłanych do niektórych ambasad i konsulatów w środę. Jak podkreślono, "nie było żadnych doniesień, że przesyłki wywołały obrażenia u pracowników placówek dyplomatycznych".

Śledztwo szybko przyniosło rezultaty. W środę aresztowano podejrzanego, a w czwartek służby zajmujące się badaniem tej sprawy potwierdziły, że dysponują odtworzoną, "kompletną listą adresatów" przesyłek, które sprawca - "bez żadnej wyraźnej logiki" (AFP) - rozesłał m.in. do konsulatów Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Chin, Pakistanu, Egiptu, Niemiec, Włoch, Grecji, Chorwacji, Szwajcarii, Indii, Japonii, Korei Południowej, Seszeli i Nowej Zelandii.

Ani na Twitterze polskiej ambasady w Canberze, ani konsulatu w Sydney nie pojawiła się jak dotąd informacja o otrzymaniu podejrzanej przesyłki.

Przedstawiciele brytyjskiego i amerykańskiego konsulatu potwierdzili natomiast, że na ich adres przyszły paczki. Otrzymaną przesyłkę potraktowaliśmy zgodnie z naszymi procedurami i w ścisłej współpracy z australijskimi władzami (...), które prowadzą dochodzenie w sprawie tego incydentu - przekazał rzecznik ambasady USA.

Pierwsza podejrzana przesyłka została zlokalizowana w poniedziałek w konsulacie Argentyny w Sydney.

Opracowanie: