Rośnie bilans ofiar niedzielnej tragedii we Włoszech. 13 osób zginęło na miejscu w katastrofie kolejki górskiej w Alpach - podała włoska gazeta "La Stampa". W szpitalu w Turynie zmarło jedno z ciężko rannych dzieci. Drugie walczy o życie; jego stan jest krytyczny. Runęła kolejka łącząca miejscowość turystyczną Stresa ze szczytem Mottarone.
Akcja służb ratunkowych trwała kilka godzin. Jak pisała "La Stampa", ratownicy próbowali dostać się do ciał ofiar, ale - ze względu na górzysty teren - było to bardzo utrudnione. Na miejscu pracowali strażacy i ratownicy górscy.
Do 14 wzrosła liczba śmiertelnych ofiar katastrofy kolejki górskiej we włoskich Alpach w Piemoncie - podały media w niedzielę wieczorem. W szpitalu w Turynie zmarło jedno z ciężko rannych dzieci. Drugie walczy o życie; jego stan jest krytyczny. Dzieci, które były w kolejce, miały 5 i 9 lat.
Według pierwszych doniesień, to niemieccy turyści - mówi dziennikowi Matteo Gasparini, szef ratownictwa górskiego.
Według tamtejszych mediów, zerwała się lina kolejki górskiej, runął wagonik, w którym było 14 osób. Z pierwszych doniesień wynika, że lina zerwała się 300 metrów od szczytu, gdzie jest stacja końcowa - w najwyższym punkcie całej trasy.
Wagonik runął na trudno dostępny teren leśny i jest całkowicie zmiażdżony.
Podczas akcji ratunkowej w okolicy wywrócił się również wóz strażacki - podczas wypadku nikt nie odniósł obrażeń.