Lasy Kanady – stanowiące 9 proc. światowych lasów – są uważane za kluczowe dla powstrzymania globalnego ocieplenia. Niestety - całe połacie drogocennego starodrzewu znikają w kraju, który twierdzi, że prowadzi "najbardziej zrównoważoną" politykę wyrębu. Śledztwo agencji Reutera ujawnia skandal związany z certyfikowaniem wyrobów drewnianych, które reklamowane są jako ekologiczne.

W ciągu ostatnich dwóch dekad lasy kanadyjskie odnotowały jedne z największych na świecie zmniejszeń powierzchni lasów pierwotnych i pierwotnych o kluczowym znaczeniu ekologicznym, mimo że programy certyfikacji zrównoważonego rozwoju rozszerzono i objęły one niemal całą wycinkę drzew w Kanadzie - informuje Reuters. 

Certyfikacje operacji drzewnych prowadzone są przez organizacje non-profit, których głównym zadaniem jest zadbanie w pierwszej mierze o tzw. starodrzew, czyli drzewostan ponad 100-letni, o średniej pierśnicy powyżej 50 cm, który przekroczył już najlepszy wiek do odnowienia i użytkowania.

Dwie takie organizacje to FSC i SFI, które certyfikują praktyki firm zajmujących się wyrębem lasów w określonych lasach i badają łańcuchy dostaw produktów konsumenckich. Ich pieczęcie - symbol liścia dla SFI i drzewo dla FSC - stały się niezbędne dla firm zajmujących się drewnem i produktami leśnymi, które chcą działać na rynku, gdzie presja ochrony środowiska ma ogromne znaczenie. Takie pieczęcie, umieszczane na papierze, deskach i innych wyrobach drzewnych, mają zapewnić świadomych ekologicznie konsumentów i inwestorów, że produkt został wytworzony "odpowiedzialnie".

Ale z odpowiedzialnością cały proceder ma niewiele wspólnego.

Brutalne dane

Reuters przeanalizował dane z Ontario, głównej prowincji Kanady, w której odbywa się wyręb. Analiza wykazała, że około 30 proc. certyfikowanych lasów borealnych wyciętych w latach 2016-2020 miało co najmniej 100 lat. Jak donosi agencja, w ten sposób bezpowrotnie utracono obszar leśny o wielkości Nowego Jorku i Waszyngtonu razem wziętych.

Żadna z organizacji certyfikujących nie skomentowała analizy Reutersa ani tego, czy uważa wycinkę dużych obszarów stuletnich lasów za zrównoważoną.

W Kolumbii Brytyjskiej, uznawanej za wizytówkę dzikiej przyrody i różnorodnych ekosystemów Kanady, odnotowano w ciągu ostatnich dwóch dekad spadek lasów pierwotnych o 50 proc.

W 2020 roku Kolumbia Brytyjska ogłosiła plan ochrony swoich zanikających lasów pierwotnych po latach nacisków społecznych. Rok później urzędnicy opublikowali mapy pokazujące obszary zagrożone, w których wezwano do wstrzymania wycinki. Jednak rząd nigdy nie zakazał wycinki w tych strefach, pozostawiając to uznaniu przemysłu. Lasy w Kanadzie znajdują się z reguły na ziemi publicznej, co oznacza, że władze prowincji otrzymują dochody z wycinki. Tylko ostatniej dekady zysk ze sprzedaży drzewa wyniósł 7,3 mld dolarów.

Kopalnie i przemysł naftowy rujnują lasy

W Albercie na jednym z największych na świecie obszarów objętych certyfikowaniem leśnym, wycięto lasy zajmujące powierzchnię równą dwukrotności Los Angeles. Wszystko w związku z budową na tych terenach kopalni odkrywkowych, miejsc wiertniczych i rurociągów. Niektórzy ekolodzy uważają, że wydobycie ropy naftowej jest jednym z najbardziej destrukcyjnych przemysłów na świecie. 

Część ropy wydobywa się metodą górnictwa odkrywkowego, która polega na karczowaniu lasu i usuwaniu roślinności i gleby, aby zrobić miejsce dla kopalni, które mogą mieć nawet setki stóp głębokości.

Górnictwo jest całkowicie niezrównoważone - powiedział Reutersowi Barry Robinson, prawnik ds. środowiska w Albercie, który specjalizuje się w kwestiach związanych z ropą i gazem. Miną pokolenia, zanim znów wyrosną tam drzewa - dodał.

Wycinka ma też ogromny wpływ na rdzenną ludność Kanady. W największej prowincji kanadyjskiej - Quebecu - lasy borealne zajmują 1/3 powierzchni. Mieszka tam 30 grup tubylczych, których tradycyjne praktyki i działalność kulturowa ucierpiały z powodu kanadyjskiego przemysłu drzewnego.

Utrata różnorodności biologicznej przyczyniła się chociażby do spadku populacji karibu w Quebecu, gdzie polowanie na ten gatunek nadal stanowi ważne źródło utrzymania dla społeczności tubylczych.

Obrońcy środowiska od dawna naciskali na zakończenie wycinki lasów pierwotnych lub starodrzewów, które pochłaniają znacznie więcej szkodliwego dla klimatu dwutlenku węgla niż obszary wycięte i ponownie obsadzone.

To, że Kanada twierdzi, że prowadzi zrównoważone zarządzanie (lasami), jest śmieszne. Bardziej alarmujące jest jednak nałożenie na to pieczęci certyfikacyjnej - komentuje dla Reutersa Dominick DellaSala, biolog ochrony środowiska z grupy ekologicznej Wild Heritage, który bada skutki wycinki w Kanadzie.