Fajerwerki i zbiorniki z paliwem znaleziono wewnątrz samochodu Tesla Cybertruck, który eksplodował przed należącym do Donalda Trumpa hotelem w Las Vegas. Nie żyje kierowca pojazdu, a siedem osób zostało rannych. Służby badają, czy ten incydent był aktem terrorystycznym.

Policja podała, że samochód został wynajęty w stanie Kolorado. Stacje ładowania Tesli pozwalają na odtworzenie trasy, którą przejechał. 

Na razie służby nie ujawniają tożsamości kierowcy. CNN podaje, że sterował on systemem detonacyjnym, który doprowadził do eksplozji zgromadzonych wewnątrz łatwopalnych materiałów. Chodzi o fajerwerki, zbiorniki z paliwem i butle kempingowe. 

Wybuch nastąpił tuż przed drzwiami hotelu. Policja podała, że w wyniku eksplozji 7 osób zostało rannych, ale obrażenia żadnej z nich nie były poważne. Dwie z nich były na krótko hospitalizowane, ale już wróciły do domów. 

Do sprawy eksplozji odniósł się już Elon Musk - szef Tesli i bliski współpracownik Donalda Trumpa. Jak zauważył, sprawca źle wybrał sobie pojazd, bo Cybertruck ograniczył eksplozję i skierował ją w górę. "Szklane drzwi hotelu nie zostały rozbite" - zauważył. W innym wpisie zapewnił, że wszystkie automatycznie zbierane parametry pojazdu były prawidłowe do momentu wybuchu.

Na fakt, że budowa pojazdu ograniczyła potencjalne zniszczenia, zwracał uwagę na konferencji również Kevin McMahill z policji w Las Vegas.

Policja twierdzi, że sprawca eksplozji działał sam. Na razie nie wykryto również - o czym mówił w specjalnym wystąpieniu prezydent USA Joe Biden - by ten incydent miał jakiekolwiek powiązania z atakiem w Nowym Orleanie, gdzie były żołnierz wjechał w tłum samochodem i zabił 15 osób.