Stany Zjednoczone wysyłają agentów FBI do Bombaju. Chodzi o zbadanie okoliczności zamachów terrorystycznych, które kosztowały życie prawie dwustu osób. Prezydent George W. Bush i szefowa dyplomacji Condoleezza Rice przez ponad godzinę rozmawiali z amerykańskimi dyplomatami w Indiach.
Te działania to wynik obaw Waszyngtonu, by ataki nie sprowokowały konfliktu między Indiami a Pakistanem, zwłaszcza, że oba kraje dysponują bronią atomową. Ryzyko konfliktu jest na tyle realne, że Amerykanie wolą dmuchać na zimne, bowiem w wypowiedziach przedstawicieli Indii już pojawiły się sugestie o powiązaniu terrorystów z Pakistanem. Agencja Reutera, powołując się na wysokiego urzędnika rządu w Islamabadzie, donosi natomiast, że władze Pakistanu byłyby gotowe przenieść swoje wojska z pogranicza z Afganistanem na granicę z Indiami.
Dlatego Waszyngton prowadzi teraz konsultacje z przedstawicielami obu krajów i próbuje studzić emocje. Dodatkowo do Bombaju wyruszy zespół agentów FBI, którzy na miejscu mają szczegółowo wyjaśnić okoliczności zamachów, ustalić, kim byli terroryści, kto im pomagał, skąd mieli broń i jak długo trwały przygotowania. W Stanach Zjednoczonych powracają pytania o powiązania zamachowców z Al Kaidą, ale na razie nie ma na nie żadnych dowodów. Chociaż eksperci uważają, że organizacja Bin Ladena była dla zamachowców z Bombaju co najmniej inspiracją.
Ataki w Bombaju, które wstrząsnęły światem, rozpoczęły się w środę w nocy czasu indyjskiego. Terroryści z karabinami i granatami zaatakowali dziesięć obiektów w mieście. Jak twierdzą światowe agencje, powołując się na oficjalne źródła indyjskie, w zamachach zginęło co najmniej 195 osób, a 295 zostało rannych. Mieszkańcy Bombaju przesyłają sobie SMS-y z wezwaniem, by w niedzielę ubrać się w żałobny strój dla uczczenia pamięci ofiar.
W czasie ataku terrorystów na Bombaj w mieście przebywało czterech Polaków. Wszystkim udało się uratować. Bardzo późno uświadomiłem sobie, że to atak terrorystyczny. Najpierw myślałem, że ktoś odpala petardy - relacjonuje europoseł Jan Masiel, który wydostał się z zaatakowanego hotelu: