Prokurator specjalny Robert Mueller powiedział w środę, że rezygnuje ze stanowiska w resorcie sprawiedliwości USA, i wyjaśnił, że oskarżenie prezydenta Donalda Trumpa ws. Russiagate nie było możliwe w ramach wytycznych tego ministerstwa.
Mueller, który w kwietniu zakończył śledztwo w sprawie ingerencji Rosjan w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku, po raz pierwszy komentuje swoje dochodzenie.
Komentując swój raport ws. Russiagate, oświadczył w środę: gdybyśmy byli pewni, że prezydent Donald Trump nie popełnił przestępstwa, to byśmy to powiedzieli.
Występując w resorcie sprawiedliwości USA, Mueller dodał, że byłoby rzeczą nieuczciwą "oskarżyć kogoś o przestępstwo, jeśli nie byłoby sądowego rozwiązania w związku z tym oskarżeniem".
Powtórzył też, że doszło do "wielokrotnych i systemowych ingerencji" w wybory prezydenckie.
Zredagowaną wersję raportu opublikowano 18 kwietnia. Cały dokument ma 448 stron, ale na wielu z nich niektóre fragmenty zaczerniono, wskazując na konieczność nieujawniania niektórych wrażliwych danych.
Raport nie zarzuca prezydentowi popełnienia przestępstwa polegającego na utrudnianiu działań wymiaru sprawiedliwości, co było ważnym wątkiem śledztwa Muellera, nie pada jednak jednoznaczne stwierdzenie, iż Trump tego nie robił.
Prezydent wielokrotnie krytykował śledztwo Muellera i określał je jako "polowanie na czarownice", a po opublikowaniu jego raportu starał się przedstawić konkluzje dokumentu jako swoje zwycięstwo.
Mueller w swym raporcie napisał, że w śledztwie nie stwierdzono, by ktokolwiek ze sztabu Trumpa spiskował z Rosją, i nie znaleziono wystarczających dowodów, by kogokolwiek oskarżyć o to, że jest niezarejestrowanym agentem rosyjskiego rządu.