Czy doniesienia o tym, że za zrywaniem podwodnych kabli na Bałtyku nie stoi Rosja, to efekt dogadania się Waszyngtonu i Moskwy? Taki scenariusz podsuwa pod rozwagę fińska gazeta "Iltalehti", powołując się na źródła rządowe. Pięć przypadków zerwania kabli na Bałtyku w ciągu ostatnich 15 miesięcy nie może być zbiegiem okoliczności, ale nie ma "całkowitej pewności" co do sprawcy – wskazywał w środę prezydent Finlandii Alexander Stubb.
Owszem, mamy podejrzenia, ale te pięć przypadków trochę różni się od siebie. Potwierdzenie tożsamości sprawcy jest ważne, ale nie jest kluczowe. Ważne jest to, by w przyszłości być w stanie uniknąć takich uderzeń i jeśli się zdarzą, móc szybko zareagować i naprawić - przyznał prezydent Stubb podczas konferencji na uniwersytecie w Lappeenranta, stolicy fińskiej Karelii Płd., 30 km od granicy z Rosją.
Cechą charakterystyczną wojny hybrydowej jest to, że często pozostaje pewien poziom niepewności - dodał.
Szef fińskiej agencji kontrwywiadu (Supo) Juha Martelius przyznał przy tym, że "bez wątpienia jest całkowicie możliwe, że stoi za tym podmiot państwowy". Jednak - zaznaczył w wywiadzie dla telewizji MTV - "ostateczne wyjaśnienie tej kwestii pod względem prawnym może być niewykonalne".
Śledztwo w sprawie uszkodzenie kabli na Zatoce Fińskiej, w tym elektroenergetycznego EstLink 2 oraz kilku telekomunikacyjnych, do czego doszło w Boże Narodzenie, prowadzi oficjalnie Biuro Policji Kryminalnej (KRP). Sprawę zakwalifikowano jako poważny akt zniszczenia oraz zakłócenia komunikacji.
Dziennik "Iltalehti", powołując się na źródło rządowe, napisał, że w ciągu paru tygodni od zdarzenia nastąpił "szybki zwrot" w przekazie informacyjnym władz w sprawie uszkodzenia EstLink 2. Po początkowym szybkim powiązaniu ze zdarzeniem roli tankowca Eagle S należącego do rosyjskiej floty cieni i "choćby pośrednim" wskazywaniu sprawcy, do mediów zaczęły wyciekać informacje, że śledczy nie znaleźli żadnych dowodów na rosyjską operację uszkodzenia podmorskich kabli, ani też nie można ustalić, czy było to celowe działanie.
Według informacji dziennika Amerykanie "zrobili deal" i mieli namówić Rosję do zaprzestania sabotaży na Bałtyku, w zamian za to, że kraje NATO uznają uszkodzenia podmorskich kabli za "wypadki lub niewyjaśnione przestępstwa". W tle - pisze "Iltalehti" - są rozmowy pokojowe w sprawie Ukrainy i to, by sytuacja na Bałtyku nie stała się częścią tych negocjacji.
"Powiedzmy, że nie uznaję takiego scenariusza za niemożliwy" - skomentował były szef fińskiego wywiadu wojskowego Pekka Toveri, obecnie europoseł.
W przestrzeni medialnej pojawiały się także informacje o odnalezieniu na statku Eagle S aparatury szpiegowskiej. We wtorek, prowadzące śledztwo w tej sprawie fińskie Biuro Policji Kryminalnej (KRP), poinformowało, że jak na razie takich urządzeń na zatrzymanej jednostce nie znalazło.
"Jak dotąd niczego nie znaleźliśmy" - stwierdził prowadzący dochodzenie nadkom. Risto Lohi.
O tym, że statek Eagle S, należący do rosyjskiej floty cieni, który miał w grudniu ubiegłego roku uszkodzić podwodne kable elektroenergetyczne i komunikacyjne w Zatoce Fińskiej był naszpikowany urządzeniami do prowadzenia operacji wywiadowczych, pisał brytyjski magazyn "Lloyd's List".
Z kolei amerykański "The Washington Post" pisał niedawno, że w opinii kilku amerykańskich i europejskich funkcjonariuszy wywiadu zerwania podmorskich kabli na Bałtyku to jedynie nieszczęśliwe wypadki, a nie celowy sabotaż ze strony Federacji Rosyjskiej.
Dziennik dotarł do rzekomych raportów, z których wynika, że część zachodniej społeczności wywiadowczej utrzymuje, iż awarie na Morzu Bałtyckim spowodowane zostały przez niedoświadczone załogi służące na pokładach źle utrzymanych statków.
Zdaniem szefa departamentu w Europejskim Centrum ds. Zwalczania Zagrożeń Hybrydowych (Hybrid CoE) Jukka Savolainena, trzech opisywanych przez "WP" incydentów na Bałtyku - przerwania kabla łączącego Finlandię i Estonię przez statek Eagle S (grudzień 2024 r.), przerwania gazociągu w Zatoce Fińskiej przez kontenerowiec NewnewPolar Bear (październik 2023 r.) i przecięcia dwóch kabli na wodach szwedzkich przez chiński statek Yi Peng 3 (listopad 2024 r.) - nie sposób uznać za "przypadki".
"To niedorzeczne; w każdym scenariuszu" - stwierdził na łamach "Ilta-Sanomat" ("IS").
Eksperci zauważają, że gdyby dowództwo NATO wierzyło w wersję o "przypadkach", nie wzmocniłoby ochrony Bałtyku kolejnymi okrętami wojennymi i patrolowymi. W swoim przemówieniu po objęciu urzędu sekretarza generalnego NATO Mark Rutte odwoływał się m.in. do kwestii ataków na podmorską infrastrukturę krytyczną, nazywając je elementem "skoordynowanej kampanii mającej na celu destabilizację naszych społeczeństw".