Jeśli udałoby się uratować demokratyczną koalicję, byłabym gotowa poprzeć znanego wam kandydata na prezydenta na jeszcze jedną kadencję - oświadczyła premier Ukrainy Julia Tymoszenko. Koalicję, która rozpadła się w ubiegłym tygodniu, tworzyły Blok Julii Tymoszenko i prezydencki sojusz Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona.
Szefowa ukraińskiego rządu podczas konferencji w Kijowie skrytykowała Juszczenkę i jego otoczenie za oskarżanie jej o współpracę z Kremlem. To nie ręka Kremla, lecz ręce pracowników Kancelarii Prezydenta wykręcały numery telefonów do deputowanych NU-LS, zlecając im opuszczenie koalicji z moim ugrupowaniem - oznajmiła.
W niedawnym wywiadzie dla "Financial Times" Wiktor Juszczenko zasugerował, że do zaognienia obecnego kryzysu politycznego na Ukrainie przyczyniła się Rosja. Komentując sprawę rozpadu koalicji, prezydent powiedział, że nie jest to produkt ukraiński.
Kryzys polityczny na Ukrainie wybuchł tydzień temu, gdy Blok Julii Tymoszenko zawarł sojusz z prorosyjską Partią Regionów Ukrainy i komunistami, aby przegłosować w parlamencie ograniczenie kompetencji prezydenta i uprościć procedurę jego odwołania. Krok ten wywołał prawdziwą burzę. Proprezydencki blok Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona wyszedł z koalicji z partią premier Tymoszenko, a prezydent ogłosił, że może rozpisać przedterminowe wybory.
Zdaniem obserwatorów ukraińskiej sceny politycznej starcie jest w rzeczywistości początkiem kampanii wyborczej przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. Juszczenko, który w 2010 r. będzie się ubiegał o reelekcję, uważa, że jego największym konkurentem będzie właśnie Tymoszenko.