Po trzymiesięcznej przerwie, w środę spodziewana jest pierwsza, nieliczna grupa zagranicznych gości. W sobotę wraz ze sztafetą ognia olimpijskiego w Tybecie przebywało przez kilka godzin kilku zagranicznych dziennikarzy.
Tymczasem ze stolicy Tybetu praktycznie zniknęli mnisi, stanowiący tam tradycyjny widok. Nie widać ich też w Sera, drugim pod względem wielkości buddyjskim klasztorze w Tybecie - poinformował w poniedziałek kanadyjski dziennik "The Globe and Mail". Jego dziennikarz znalazł się wśród pierwszych przedstawicieli zagranicznych mediów, którym pozwolono odwiedzić po marcowych zamieszkach Lhasę. W Sera z mieszkających tam 550 mnichów widać było w weekend zaledwie 10.
Mnichów nie widać nawet w historycznej dzielnicy Lhasy wokół słynnej świątyni Dżokhang, najświętszej w buddyzmie tybetańskim.
Według Tybetańczyków na wygnaniu mnisi poddawani są od trzech miesięcy surowym restrykcjom, kontrolom dokumentów w całym mieście i u bram klasztorów - powiedział profesor Tsering Shakya z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej.