To Donald Tusk zaproponuje oficjalnie w poniedziałek na szczycie UE kandydaturę Ursuli von der Leyen na drugą kadencję szefowej KE – dowiedziała się dziennikarka RMF FM w Brukseli. Polski premier - wraz z premierem Grecji Kiriakosem Mitsotakisem - jest negocjatorem pakietu najważniejszych unijnych stanowisk z ramienia rządów należących do zwycięskiej Europejskiej Partii Ludowej. A ponadto jest najważniejszym szefem rządu tej frakcji.

To EPL ma pierwsze branie w tej układance, kolejne stanowiska należą się socjaldemokratom i liberałom. W tym pakiecie jest więc Ursula von der Leyen z EPL-u na szefową KE, socjalista wspierany przez kanclerza Niemiec, były premier Portugalii Antonio Costas na stanowisko szefa Rady Europejskiej i kandydatka liberałów - premier Estonii Kaja Kallas na stanowisko szefa unijnej dyplomacji.

Jak usłyszała dziennikarka RMF FM "to pakiet nazwisk do zaakceptowania dla Polski". Bo priorytetem dla polskich władz w tym rozdaniu trzech najwyższych stanowisk w UE jest równowaga geograficzna.

Chodzi o to, żeby także nasz region Europy był reprezentowany. W kończącej się kadencji unijnych instytucji cała trójka pochodzi z tzw. starej Europy. Szefem Rady Europejskiej jest Belg, szefową KE - Niemka, a Hiszpan stoi na czele unijnej dyplomacji. Ówczesne władze PiS wolały skupić się na "utopieniu" Fransa Timmermansa, znienawidzonego za krytykę łamania zasad państwa prawa, niż na zapewnianiu reprezentacji regionu. Teraz szefową unijnej dyplomacji miałaby zostać premier Estonii, która ma bardzo ostre stanowisko wobec Rosji i mocno wspiera Ukrainę.

Jak twierdzą unijni dyplomaci, z którymi rozmawiała dziennikarka RMF FM, kraje Południa "nieco kręcą na nią nosem", bo obawiają się, że będzie się skupiać wyłącznie na Ukrainie, z uszczerbkiem dla tzw. Globalnego Południa. Polsce odpowiada także Roberta Metsola na stanowisku szefowej PE.

To najlepsza twarz Europy - chwali ją jeden z rozmówców RMF FM.

Jak usłyszała dziennikarka RMF FM, dla Warszawy "ważna jest szybka zgoda w sprawie stanowisk, bo chodzi o stabilność i przewidywalność Unii w obliczu wojny". Polska nie chciałaby, żeby dyskusje o najważniejszych stanowiska przedłużały się i "zatruwały" relacje między krajami.

Nie stać nas teraz na chaos - mówi rozmówca dziennikarki RMF FM. Jeżeli jednak nie dojdzie do porozumienia w sprawie tych nominacji w poniedziałek, to szefowie państw i rządów podejmą następną próbę na kolejnym szczycie pod koniec miesiąca. Chodzi o to, żeby szefowa KE została zatwierdzona w lipcu. Dopiero wtedy kraje UE będą nominować swoich kandydatów na komisarzy.

Opracowanie: