Wycofanie się z tego kraju byłoby porównywalne z przekazaniem władzy nazistom po zwycięstwie aliantów w II wojnie światowe - tak o wojnie w Iraku w jej trzecią rocznicę pisze w dzienniku „The Washington Post” amerykański sekretarz obrony Donald Rumsfeld.
Reżim został obalony, ale Irakijczycy z coraz większym niepokojem patrzą w przyszłość. Rządy Saddama Husajna wspominają jako czasy spokoju i pomyślności: Nie było problemów z kupnem benzyny, były dostawy gazu. Czuliśmy się bardziej bezpiecznie - to podstawowa różnica. Teraz mamy godzinę policyjną, każdego dnia rząd wymyśla jakieś nowe ograniczenia, a bomby wybuchają - mówi taksówkarz z Bagdadu.
Rocznica wojny w Iraku i wątek irański zdominowały amerykańskie media, które zauważają jednak, że zarówno tocząca się jak i możliwa nowa wojna mają coraz więcej krytyków. W kontekście tej rocznicy w USA dużo mówi się także o Iranie.
Zwykli Amerykanie zaczynają się już jednak w tym wszystkim gubić. Z jednej strony bowiem w nowej amerykańskiej strategii bezpieczeństwa o Iranie mówi się jako o największym zagrożeniu dla Stanów Zjednoczonych. Wciąż mowa jest o tym, że Teheran dąży do zdobycia broni nuklearnej a Waszyngton podtrzymuje gotowość przeprowadzenia – jeśli uzna to za stosowne – wojny prewencyjnej.
Z drugiej jednak strony ogłoszono, że Stany Zjednoczone i Iran zasiądą do rozmów na temat rozwiązania problemów Iraku. Będą to pierwsze bezpośrednie rozmowy będących na skraju wojny państw od dwóch lat.
Waszyngton ma jednak w Iraku, zagrożonym religijną wojną domową na ogromną skalę, tak duże problemy, że chwyta się każdej deski ratunku.