Na razie bez przełomu w sprawie ustalenia przyczyn awarii akumulatorów w samolotach Boeing 787 Dreamliner, co było powodem uziemienia tych maszyn. Jak ustalił nasz korespondent Paweł Żuchowski, nad rozwiązaniem problemu pracuje sztab inżynierów Boeinga.
Specjaliści Boeinga nadal są w Japonii, gdzie stoją maszyny linii ANA, w których doszło do pożarów. W zeszłym tygodniu ujawniono zdjęcia akumulatorów, które zapaliły się w wyniku przegrzania.
Takich usterek nie było w maszynach należących do Polskich Linii Lotniczych LOT, ale po decyzji Europejskiej Agencji Ruchu Lotniczego (EASA) także maszyny polskiego przewoźnika nie mogą latać. LOT posiada w tej chwili dwa takie samoloty. Jak dowiedział się nasz korespondent, każdego dnia odbywają się telekonferencje z przewoźnikami, którzy otrzymują zapewnienia, że koncern robi co może, by jak najszybciej samoloty mogły wrócić na swoje trasy. Ale przełomu póki co nie ma.
Federalna Administracja Lotnicza zapowiada, że nie zezwoli na wznowienie lotów dopóki nie otrzyma satysfakcjonujących informacji. Jeden lotowski dreamliner zimuje więc na lotnisku w Chicago. Drugi jest w Polsce.
W sprawie dreamlinerów wypowiedział się już Ray La Hood, amerykański minister transportu. Te samoloty nie powinny wznosić się w powietrze dopóki nie będzie całkowitej pewności, że bezpieczne - powiedział. Minister oświadczył, że trwają prace inżynierów Boeinga, które koncentrują się na sprawdzaniu baterii zastosowanych w maszynie.
Minister nie potrafił jednak odpowiedzieć na pytanie, ile potrwa to sprawdzanie i kiedy samoloty mogłyby wrócić do służby. Musimy być cierpliwi - powiedział. To, czego oczekują Amerykanie, to latanie samolotami, które są bezpieczne. A my zamierzamy ich w tym upewnić - wyjaśnił.
Eksperci nie ukrywają, że maszyny nie prędko wznowią loty. Usunięcie usterki może zająć długie tygodnie.