​Strażnicy w Szarm el-Szejk używają bezużytecznych wykrywaczy bomb. Te niepokojące doniesienia przekazują brytyjskie media.

​Strażnicy w Szarm el-Szejk używają bezużytecznych wykrywaczy bomb. Te niepokojące doniesienia przekazują brytyjskie media.
Kurort Szarm el-Szejk /ALMASRY ALYOUM /PAP/EPA

W egipskim kurorcie wciąż przebywa 14 tys. Brytyjczyków. Ich bezpieczeństwa - jak podkreślają media na Wyspach - strzegą strażnicy uzbrojeni w atrapy.

"Wykrywacze bomb" to zwykła teleskopowa antenka, podłączona do plastikowego uchwytu. Według ekspertów te urządzenia do złudzenia przypominają te "wykrywacze", które kilka lat temu wyprodukowała jedna z brytyjskich firm.

Jak ustalano we wszczętym wówczas dochodzeniu, urządzania sprzedawane w Wielkiej Brytanii od 2000 roku oparte były na projekcie zabawki do wykrywania piłek golfowych. Oszuści kupowali je przez internet, zmieniali opakowania i instrukcje obsługi, po czym sprzedawali służbom bezpieczeństwa na całym świecie. Każde takie urządzenie - po zmianie wizerunku - kosztowało 10 tys. funtów. Potrafiło rzekomo wykryć materiał wybuchowy na odległość 700 m, do 60 m pod ziemią i 800 pod wodą. Eksperci uznali te specyfikacje za absurdalne. Dwa lata temu w tej sprawie dwóch brytyjskich biznesmenów skazanych zostało na 13 i 7 lat więzienia.

Według doniesień brytyjskich mediów, strażnicy w Szarm el-Szejk używają tych właśnie urządzeń do sprawdzania bagaży i wjeżdżających na hotelowe parkingi samochodów.

(abs)