Aharon Haliwa w poniedziałek złożył dymisję z funkcji szefa wywiadu wojskowego Izraela. Haliwe oskarżano o lekceważenie ostrzeżeń przed atakiem Hamasu 7 października 2023 roku.
Dowództwo przyjęło dymisję, dziękując Haliwie za służbę - podała agencja AP, podkreślając, że może ona "przygotować grunt" pod dymisje innych izraelskich dowódców w związku z atakiem ugrupowań terrorystycznych na Izrael. Haliwa ma zakończyć służbę "po mianowaniu następcy w drodze uporządkowanego i profesjonalnego procesu" - przekazało ministerstwo obrony.
Wkrótce po ataku z 7 października Haliwa powiedział, że "już tego ranka zrozumiałem, że to koniec. Po zakończeniu wojny będę musiał odejść" - przypomniał portal I24.
Haliwa, podobnie jak inni dowódcy, był oskarżany o zlekceważenie doniesień o przygranicznych ćwiczeniach militarnych prowadzonych przez Hamas i stowarzyszone z nim palestyńskie ugrupowania. Według mediów był zdecydowanym zwolennikiem poglądu, że Hamas zmienił taktykę i zwiększył zaangażowanie w działania gospodarcze, osłabiając inwestycje wojskowe.
Media izraelskie oskarżały Haliwę o odrzucanie ostrzeżeń, które nadsyłały wojskowe obserwatorki z przygranicznej bazy Nahal Oz. Żołnierki z 414. jednostki Korpusu Obrony Granicznej przekazywały informacje o Palestyńczykach ćwiczących pokonywanie granicy, zdobywanie czołgów, porywanie zakładników, infiltrację kibuców. Dowództwo lekceważyło te doniesienia, a wręcz miało zakazać ustawicznego zgłaszania ostrzeżeń.
7 października, kiedy terroryści sforsowali granicę, zabijając ok. 1200 ludzi i porywając ponad 240, zginęło 15 żołnierek, a sześć uprowadzono do Strefy Gazy. W mediach społecznościowych Hamasu pojawiło się nagranie jednej z nich, związanej, ciągniętej za włosy, w spodniach poplamionych krwią.
W końcu listopada portal Jewish News Sindicate informował, że na kilka miesięcy przed atakiem wywiad wojskowy wstrzymał współpracę z cywilnym hakerem, który monitorował komunikację palestyńskich organizacji terrorystycznych. On także miesiącami donosił o ćwiczeniach szkoleniowych Hamasu obejmujących inwazję na Izrael, przenikanie przez granicę w wielu miejscach, ataki na cywilne osiedla i porwania. Rozkaz przerwania z nim współpracy wydało "wyższe dowództwo" - powiedział haker dziennikarzom. Mężczyzna przekonywał, że gdyby wojsko nie skonfiskowało jego sprzętu i umożliwiło mu kontynuowanie pracy w ostatnich tygodniach przed atakiem, "inwazji można byłoby zapobiec".
Haliwie zarzucano również błąd w ocenie reakcji Iranu na atak konsulatu w Damaszku, w którym zginęli wyżsi dowódcy Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej - zauważył portal Jerusalem Post.