Szantaż szefa KE w sprawie uchodźców. Jean-Claude Juncker uzależnia wypłaty unijnych funduszy od przyjmowania uchodźców w ramach przymusowej relokacji z Włoch i Grecji.
Solidarność nie jest ulicą jednokierunkową - powiedział Juncker na Uniwersytecie Karola w Pradze. Ci, którzy chcą korzystać z solidarności, np. w formie funduszy spójności, muszą być gotowi, żeby wykazać się solidarnością (w sprawie uchodźców - przyp. red.) - powiedział szef KE.
W ten sposób - jak zauważa dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymanska-Borginon - Komisja Europejska przejęła narrację Niemiec. Do tej pory Bruksela nie wiązała oficjalnie unijnych funduszy z realizacją decyzji o przymusowej relokacji z września 2015 roku.
To pierwsza tego typu oficjalna wypowiedź władz KE. Do tej pory to Berlin używał tego straszaka i szantażował odbieraniem unijnych funduszy w razie nieprzyjmowania uchodźców. Mówił o tym np. niemiecki minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere czy blisko związany z urzędem kanclerskim eurodeputowany CDU Elmar Brok. Już w 2015 roku ten ostatni powiedział: Jeśli nie będzie solidarności w sprawie podziału imigrantów, nie będzie jej też w innych kwestiach. Solidarność jest ulicą dwukierunkową. Działa w dwie strony. Wówczas KE była jednak jeszcze dosyć ostrożna w komentowaniu tego typu wypowiedzi.
Podczas swojego przemówienia Juncker wyraził także niezadowolenie z powodu decyzji Czech o wstrzymaniu relokacji. Czesi w ramach przymusowych kwot przyjęli 12 osób, jednak cztery dni temu stwierdzili, że wycofują się z tego programu, gdyż jest dysfunkcyjny i nie gwarantuje bezpieczeństwa. Juncker wyraził nadzieję, że Praga zmieni zdanie i zagroził skierowaniem sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE. Zrobimy to, jeżeli nic się nie zmieni - straszył.
To zaostrzenie stanowiska Junckera jest realizacją niemieckiej polityki - mówi dziennikarce RMF FM unijny dyplomata.
Juncker w zeszłym tygodniu pojechał do Berlina. Jak komentuje dziennikarka RMF FM, od tego czasu KE mówi w wielu sprawach "niemieckim" głosem. Angeli Merkel, bardzo zależy, żeby przed wyborami pokazać, że relokacja uchodźców nie jest kompletnym fiaskiem. Wzmaga więc presję na kraje takie jak Polska czy Czechy poprzez KE. Także wczoraj rzecznik KE Margaritis Schinas - również po raz pierwszy - nie wykluczył uwarunkowania unijnych funduszy od przestrzegania zasad praworządności.
(mal)