"Sprawiedliwość bez granic" - tak się ma nazywać Amerykańska operacja na Bliskim i Środkowym Wschodzie, która ma doprowadzić do ukarania winnych za zeszłotygodniowy atak na Nowy Jork i Waszyngton. Wszystko wskazuje na to, że przygotowania do tej operacji wkroczyły w decydującą fazę.

Coraz wyraźniej widać, że Stany Zjednoczone szykują się do wojny. Pentagon wydał w nocy rozkaz przerzucenia w rejon Zatoki Perskiej ponad stu samolotów wojskowych, w tym myśliwców, bombowców i maszyn wspomagających - na przykład samolotów wczesnego ostrzegania AWACS i latających tankowców. Ponadto w rejon Morza Śródziemnego i Bliskiego Wschodu płynie grupa okrętów, w której jest lotniskowiec USS "Theodore Roosevelt" i trzy jednostki desantowe przewożące około dwóch tysięcy marines, wyszkolonych do przeprowadzania operacji specjalnych. Tak więc w rejonie Zatoki Perskiej będzie już około 500 amerykańskich samolotów wojskowych i trzy lotniskowce - oprócz Roosvelta - USS "Enterprise" i USS "Carl Vinson". Tymczasem jedna z waszyngtońskich gazet pisze dzisiaj, że nie wyklucza się też wykorzystania baz w byłych republikach radzieckich. Już wczoraj po rozmowach sekretarza stanu Colina Powell’a z szefem rosyjskiej dyplomacji Igorem Iwanowem pojawiły się doniesienia, że Rosja nie wyraża sprzeciwu wobec takiej współpracy. Mówi się o wykorzystaniu baz w Uzbekistanie i Tadżykistanie, które graniczą z Afganistanem od północy. Tymczasem zastępca sekretarza obrony, Paul Wolfowitz zapowiedział już, że cała operacja będzie naprawdę duża. USA będą w stanie uderzyć w dowolne miejsce na półkuli wschodniej. Posłuchaj relacji naszego waszyngtońskiego korespondenta Grzegorza Jasińskiego:

Tymczasem w Pakistanie trwają gorączkowe przygotowania do wojny. Prezydent tego kraju wystąpił wczoraj z przemówieniem do narodu. Jako szef sztabu armii wystąpił w generalskim mundurze. Pervez Musharraf zdecydowanie bronił swojej decyzji poparcia Amerykanów. Mówił, że bezpieczeństwo jego kraju jest najważniejsze i on będzie go bronił za wszelką cenę. Rada najwyższych duchownych islamskich - Ulemów - wznowiła obrady. Islamscy mędrcy zastanawiają się czy wydać Stanom Zjednoczonym Osamę bin Ladena, obarczanego przez Waszyngton odpowiedzialnością za ubiegłotygodniowe zamachy, czy też - nie wydawać Osamy - a w zamian za to ogłosić świętą wojnę. Według źródeł w Kabulu nie wykluczone, że Ulemowie podejmą decyzję jeszcze dziś. Wczoraj przywódca rządzących Afganistanem Talibów Mułła Mohammad Omar wezwał Stany Zjednoczone do "wykazania się cierpliwością". Posłuchaj relacji naszych specjalnych wysłanników do Pakistanu – Jana Mikruty i Przemysława Marca:

Prezydent Bush zapowiedział, że wystąpi dzisiaj w Kongresie Stanów Zjednoczonych. "Obywatele USA mają wiele pytań po 11 września i czuję się w obowiązku na nie odpowiedzieć. Czekam na możliwość wyjaśnienia Amerykanom - kto to był, kto uczynił naszemu krajowi to co uczynił. Chcę również odpowiedzieć na pytanie – Dlaczego?" – powiedział prezydent. Dodał, że choć Amerykanie pracują i starają się normalnie żyć, są narodem w stanie gotowości. Powtórzył, że odwet, który nastąpi nie jest przeciwko islamowi. Bush przyznał, że sytuacja gospodarki jest trudna, odmówił jednak stwierdzenia, że popada w recesję. Prezydent z uznaniem przyjął deklarację przywódcy Pakistanu. Powiedział, że Stany Zjednoczone będą się starały współpracować w tym regionie i z Pakistanem i z Indiami.

11:15