Stany Zjednoczone zamierzają wykorzystać w operacji "Sprawiedliwość bez granic" między innymi bazy w byłych republikach radzieckich - pisze dziś „The Washington Post”. Zdaniem gazety chodzi o graniczące z Afganistanem od północy Tadżykistan i Uzbekistan. Wiadomo już, że Amerykanie rozpatrują dwa warianty uderzenia.
Już wczoraj, po rozmowach sekretarza stanu Collina Powella z szefem rosyjskiej dyplomacji, pojawiły się doniesienia, że Rosja nie będzie wyrażać sprzeciwu wobec współpracy byłych republik radzieckich z USA. Tymczasem pierwsza fala amerykańskich samolotów ma wkrótce trafić do zaprzyjaźnionych baz w Bahrajnie, Kuwejcie i Arabii Saudyjskiej. Przejmą one na siebie zadania patrolowania stref zakazanych dla irackiego lotnictwa w północnym i południowym Iraku i pozwolą grupie lotniskowca USS "Carl Vinson” przenieść się z Zatoki Perskiej na Morze Arabskie. Operuje tam już USS „Enterprise”, wkrótce dołączy do niego USS „Theodore Roosevelt”. Z wód Morza Arabskiego można już dokonać ataku na Afganistan, korzystając tylko ze zgody Pakistanu na przelot w jego obszarze powietrznym. Co prawda Pentagon zapowiada, że to dopiero początek gromadzenia sił w regionie, to i tak siły powietrzne, które tam stacjonują umożliwiają atak na dowolny cel na wschodniej półkuli. Od czasu „Pustynnej Burzy” pozostaje tam także około 20 000 żołnierzy – część na lądzie, a część na pokładzie okrętów. Wkrótce przybędzie tam tysiące następnych żołnierzy US Army.
„The New York Times” donosi o różnicy zdań w administracji Busha na temat rozmiarów i terminów operacji. Zastępca sekretarza obrony, Paul Wolfowitz, opowiada się za szybkim uderzeniem na cele w Afganistanie, Iraku i libańskiej dolinie Bekaa. Jego szef Donald Rumsfeld, sekretarz stanu Collin Powell i wiceprezydent Dick Cheney są za wyważonym podejściem i zostawieniem na razie Iraku w spokoju. Oczekuje się, że w swym wieczornym przemówieniu w Kongresie prezydent Bush opowie się raczej za wariantem numer 2.
foto Grzegorz Jasiński RMF Waszyngton
13:35