Waszyngtońska policja po kilkunastu godzinach niepewności poinformowała, że brak jest dowodów na to, że w budynku dowództwa Marynarki Wojennej strzelały dwie osoby. Wczoraj Aaron Alexis rano miejscowego czasu zastrzelił 12 osób. Sam zginął od policyjnych kul.

Waszyngtońska policja po kilkunastu godzinach niepewności poinformowała, że brak jest dowodów na to, że w budynku dowództwa Marynarki Wojennej strzelały dwie osoby.

Wciąż nie są znane motywy działania 34-letniego mężczyzny.

Wiadomo, że we wrześniu 2010 r. Alexis został aresztowany pod zarzutem strzelania z broni palnej w mieście po tym, jak jego sąsiadka doniosła na policję, że prawie nie zginęła, gdy strzelano ze znajdującego się poniżej mieszkania Alexisa. Ten zeznał na policji, że broń wypaliła przez przypadek, gdy ją czyścił. W konsekwencji oskarżenia nie wniesiono.

W maju 2004 r. Alexis został aresztowany w Seattle za przestrzelenie opon w samochodzie mężczyzny; później podczas  przesłuchania powiedział, że był "zamroczony" gniewem - podaje agencja Associated Press.

Policja przesłuchuje jego znajomych. Twierdzą, że to spokojny człowiek. "Nie wierzę, że mógł to zrobić. Być może znalazł się w złym miejscu, w złym czasie - mówił w rozmowie z mediami jeden z mężczyzn, który znał Alexisa. Kolejny podkreślał: Był bardzo łagodnym człowiekiem, to niewiarygodne, wydawało się, że on chce więcej od życia.

Marynarka wojenna poinformowała, że sprawca w latach 2007-2011 był rezerwistą. Broń półautomatyczną kupił kilka dni temu w jednym ze sklepów na terenie stanu Wirginia.

Jak poinformował koncern Hewlett-Packard, Alexis pracował dla firmy znanej jako "The Experts", podwykonawcy kontraktu wojskowego dla HP Enterprise Services. Kontrakt ten obejmował "wymianę sprzętu do komunikacji wewnętrznej w korpusie amerykańskiej piechoty morskiej".

Do strzelaniny doszło w Navy Yard, nieczynnej stoczni i fabryce broni nad rzeką Anacostia, które obecnie służą za siedzibę Dowództwa Systemów Morskich, gdzie pracuje trzy tysiące osób. Cały kompleks położony jest w odległości 1,6 km od Kapitolu.  

Z powodu strzelaniny Senat USA odwołał poniedziałkowe posiedzenie. Budynki Senatu i przyległe do niego zamknięto; pracownikom pozwolono wyjść. Nikomu poza personelem nie wolno wejść do budynków Senatu do wtorku rano.     

Powiadomiony o zdarzeniu prezydent Barack Obama powiedział, Stany Zjednoczone stanęły w obliczu "kolejnego masowego zabójstwa", a "odpowiedzialni za ten tchórzliwy czyn zostaną zatrzymani". Wojskowi znają niebezpieczeństwo służby za granicą, lecz dziś stanęli w obliczu niewyobrażalnej przemocy, której nie mogli spodziewać się w domu - dodał prezydent. Obama zarządził, by w instytucjach państwowych do piątku opuszczono flagi do połowy masztu.

(mpw)