Władze USA podjęły decyzję o zwolnieniu warunkowym Jonathana Pollarda, skazanego w latach 80. na dożywocie za szpiegostwo na rzecz Izraela. Mężczyzna wyjdzie na wolność 21 listopada.
Państwowa komisja ds. ułaskawień (U.S. Parole Commission) jednomyślnie zdecydowała o przedterminowym zwolnieniu Pollarda. Przez pięć lat od opuszczenia więzienia 60-letni Pollard nie będzie mógł opuszczać terytorium Stanów Zjednoczonych - oświadczyli prawnicy. Jednocześnie dodali, że ich zdaniem prezydent USA Barack Obama może zrezygnować z tego wymogu, umożliwiając Pollardowi natychmiastowy wyjazd do Izraela.
Do listopada Pollard, były cywilny analityk wywiadu amerykańskiej marynarki wojennej, odsiedzi 30 lat z wyroku dożywocia, jaki usłyszał w 1987 roku za szpiegowanie na rzecz Izraela. Wcześniej izraelski rząd przez lata podejmował starania o wypuszczenie go na wolność, ale - do niedawna - niezmiennie spotykał się z odmową.
Zmianę stanowiska przez USA media komentują jako ustępstwo na rzecz Izraela i próbę ocieplenia amerykańsko-izraelskich relacji, które pogorszyły się na skutek uzgodnienia przez światowe mocarstwa, w tym Waszyngton, porozumienia z Teheranem w sprawie kontrowersyjnego irańskiego programu atomowego. Izrael jest zdeklarowanym przeciwnikiem tej umowy.
Zarówno komisja ds. ułaskawień, jak i szef amerykańskiej dyplomacji John Kerry odżegnywali się od takiej interpretacji zdarzeń. Komisja podkreśliła, że jej decyzja "nie ma związku z ostatnimi wydarzeniami na Bliskim Wschodzie", zaś Kerry podkreślił w wypowiedzi dla prasy, że "w ogóle nie poruszał tego tematu" w rozmowach z Izraelem.
Jonathan Pollard został aresztowany w listopadzie 1985 roku pod zarzutem przekazywania Izraelowi ściśle tajnych dokumentów, gdy bezskutecznie próbował uzyskać azyl w izraelskiej ambasadzie w Waszyngtonie. Przyznał się on potem do winy i dwa lata później został skazany na dożywotnie więzienie. W ostatnich latach Pollard, odbywający karę w więzieniu w Karolinie Północnej, uskarżał się na problemy zdrowotne, w tym cukrzycę i nadciśnienie.
Jego przypadek mocno podzielił opinię publiczną w USA. Jedni zarzucali władzom, że zbyt surowo ukarały Pollarda za szpiegowanie na rzecz państwa sojuszniczego; inni, w tym prokuratura, nazwali go zdrajcą, który naraził na szwank bezpieczeństwo narodowe, przekazując obcemu państwu tajne informacje.