"Gdyby szczyt NATO podjął decyzję, że Ukraińcom wolno używać zachodniego sprzętu do zestrzeliwania tych bombowców, które bombardują ukraińskie szpitale, czy też niszczenia tych lotnisk, z których startują, byłbym bardziej usatysfakcjonowany" - tłumaczy swoje stanowisko szef polskiej dyplomacji w rozmowie z korespondentem RMF FM. Jak podkreśla Radosław Sikorski, nie byłaby to eskalacja konfliktu, a obrona własna.

Radosław Sikorski w rozmowie z Pawłem Żuchowskim, waszyngtońskim korespondentem RMF FM, mówił jednak, że podczas szczytu NATO "Ukraina usłyszała poważne deklaracje, które stanowią mocne zobowiązanie". Chodzi o długofalowe deklaracje olbrzymich sum pieniędzy na rzecz Ukrainy.

Prezydent Ukrainy powinien wrócić do swojego kraju z mocnymi argumentami dla społeczeństwa, że ma Zachód za sobą - powiedział Radosław Sikorski.

Paweł Żuchowski pytał też szefa MSZ o sprawy polskie. Czy rząd i prezydent zawarli umowę, że w czasie szczytu Polska mówi jednym głosem, że nie dochodzi do wzajemnych ataków, a prezydent Andrzej Duda tę umowę zerwał?

W czasie szczytu Polska mówiła jednym głosem. To mogę potwierdzić. A co się dzieje na konferencjach prasowych, to inna sprawa - powiedział Sikorski. Myślę, że było to zbędne z punktu widzenia samego pana prezydenta - dodał szef MSZ.

Paweł Żuchowski pytał Radosława Sikorskiego również o nadchodzące wybory prezydenckie w USA.

Polska musi mieć otwarte kanały komunikacji, rozmawiać z obydwiema stronami sporu politycznego w Stanach Zjednoczonych, bo do podjęcia każdej ważnej decyzji trzeba decyzji Kongresu, a w Kongresie siły są wyrównane. Dla większości spraw trzeba "superwiększości". Np. dla tego olbrzymiego pakietu pomocowego dla Ukrainy potrzeba było głosów republikańskich. (...) Trzeba tak jak w innych krajach: rozmawiać z rządem i opozycją - mówił Sikorski.

Szef MSZ w rozmowie z korespondentem RMF FM zapowiedział także, że senator Bogdan Klich wkrótce przyjedzie do Waszyngtonu i obejmie kierownictwo nad polską ambasadą w stolicy USA.

Opracowanie: