Nie do mnie należy decyzja, lecz do ekspertow! Tak prezydent Nocholas Sarkozy odpowiada na pytanie czy Kościół Scjentologiczny powinien być nadal traktowany we Francji jako groźna sekta. Burzę wywołała wypowiedź szefowej prezydenckiej kancelarii, która sygnalizowała, że może się to zmienić. Sugerowano, że mogłoby się tak stać pod wpływem przyjaciela francuskiego prezydenta znanego wyznawcy scjentologii Toma Cruisa.
Emmanuelle Mignon to najbliższa doradczyni i „matka duchowa” programu politycznego francuskiego prezydenta. W wywiadzie dla tygodnika "VSD" oświadczyła, że we Francji „nie ma problemu sekt” i że trzeba więcej tolerancji wobec takich stowarzyszeń, jak Kościół scjentologiczny, które „nie zakłócają porządku publicznego”.
Oburzeni działacze organizacji walczących z sektami i publicyści przypominają szereg afer: zbiorowe samobójstwa, pedofilię, gwałty, a także oszustwa finansowe we francuskich sektach i procesy wytoczone nad Sekwaną scjentologom przez jego ofiary.
Doradczyni prezydenta teraz mętnie się tłumaczy i... dolewa oliwy do ognia. Na łamach dzisiejszego "Le Figaro" Emmanuelle Mignon twierdzi, że jej słowa zostały źle spisane przez "VSD", ale znowu sugeruje, że Kościół scjentologiczny nie stanowi żadnego problemu.
Podejrzewa się, że Tom Cruise dopiął swego, kiedy przyjechał do Sarkozy’ego przed wyborami prezydenckimi. Przekonywał go, że scjenotolodzy to nie sekta, tylko prześladowana we Francji religia. Warto dodać, że sam prezydent nie kryje swojego uwielbienia dla amerykańskiego aktora.
Kościół scjentologiczny to sekta oskarżana o pranie mózgów, wyłudzanie pieniędzy i próby przeniknięcia do struktur władzy. Jest wyjątkowo bezwzględna, jeśli chodzi o wyłudzanie pieniędzy od swoich wyznawców, stosując wyrafinowane techniki psychomanipulacyjne.
Swoich adeptów totalnie podporządkowują rozkazom zwierzchników. Wielu byłych członków Kościoła straciło w ten sposób całe majątki, niektórzy popełniali samobójstwa lub ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach.
Paryska siedziba organizacji jest pilnie strzeżona. Próbował sie do niej dostać korespondent RMF FM Marek Gładysz: