Tupolew, który rozbił się wczoraj na podmoskiewskim lotnisku Wnukowo, miał kilka godzin wcześniej problemy z lądowaniem w czeskich Pardubicach. Świadkowie mówią o silnym uderzeniu w pas startowy, które spowodowało, że otworzyły się luki z maskami tlenowymi.
Samolot wiózł do Pardubic rosyjskich turystów. Pasażerowie twierdzą, że maszyna miała problemy z lądowaniem: Uderzenie było bardzo silne, ucichli ludzie, którzy zaczęli klaskać, otworzyły się luki nad głowami pasażerów - mówi jeden ze świadków.
Do Moskwy samolotem Tu-204 wracali już tylko piloci i obsługa. Jak podają służby lotniska, maszyna lądowała tam zgodnie z zasadami, tylko z niewyjaśnionych przyczyn nie zatrzymała się, uderzyła w pobocze, rozpadła się i zapaliła. Zginęły cztery z ośmiu osób na pokładzie.
Federalna Agencja Transportu Powietrznego (Rosawiacja) ujawniła, że w piątek poinformowała producenta samolotu o problemach z systemem hamowania w Tu-204. Rządowa agencja przekazała, że w tym dniu w porcie lotniczym Tołmaczowo w Nowosybirsku maszyna tego typu również wypadła z pasa. Tam - podała Rosawiacja - po lądowaniu nie włączył się rewers obu silników i nie zadziałały niektóre elementy systemu hamowania. Podobne przypadki w statkach powietrznych tego typu zdarzały się już wcześniej. Uwzględniając powagę incydentu na lotnisku Tołmaczowo, Rosawiacja 28 grudnia 2012 roku skierowała na ręce prezesa spółki Tupolew dyrektywę z propozycją wypracowania pilnych przedsięwzięć prewencyjnych - zakomunikowała Federalna Agencja Transportu Powietrznego.