Rosjanie zakłócili sygnał GPS w samolocie RAF, którym z Polski wracał brytyjski sekretarz obrony Grant Shapps. Do niebezpiecznego incydentu doszło w środę w pobliżu obwodu królewieckiego.
Anonimowy urzędnik, na którego powołuje się BBC przekazał, że Rosjanie posiadają w obwodzie królewieckim "znaczące zdolności do walki elektronicznej". Rzecznik brytyjskiego rządu potwierdził, że faktycznie w czasie lotu doszło do pewnych zakłóceń, gdy samolot RAF zbliżył się do granic Rosji.
"Nie zagroziło to bezpieczeństwu samolotu i nie jest to nic niezwykłego, że w pobliżu Królewca samoloty doświadczają zakłóceń GPS" - przekazało Downing Street.
Shapps przyleciał wojskowym samolotem Dassault 900LX Falcon na poligon w Orzyszu, gdzie wraz ze swoim polskim odpowiednikiem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem obserwował ćwiczenia Dragon-24. Na pokładzie samolotu była także grupa brytyjskich dziennikarzy.
Sygnał GPS miał być zakłócany przez około 30 minut. W tym czasie nie działało połączenie internetowe przez telefony komórkowe. Brytyjskie media informują, że piloci Falcona musieli korzystać z "alternatywnych metod określania geolokalizacji samolotu".
"RAF jest dobrze przygotowany do radzenia sobie z takimi sytuacjami, ale nadal stwarzają one niepotrzebne ryzyko dla samolotów cywilnych i może potencjalnie zagrażać życiu ludzi. Nie ma na to usprawiedliwienia i jest to bardzo nieodpowiedzialne ze strony Rosji" - mówi brytyjskie źródło wojskowe.
Brytyjskie media wyjaśniają, że sprzęt zakłócający GPS może być obsługiwany przez samoloty, w tym bezzałogowe, ale zwykle jest przenoszony na pojazdach naziemnych.