Europa nie przekonała Rosji do otwarcia rynku energetycznego dla europejskich firm - tak komentuje się nieformalny szczyt Unii Europejskiej w fińskim Lahti, na którym gościem specjalnym był rosyjski prezydent Władimir Putin. Rosyjskie media oficjalne odtrąbiły natomiast sukces Moskwy.
Rosyjski przywódca nie otworzył bowiem rosyjskiego rynku energii i twardo trwał na swoim stanowisku w sprawie tzw. karty energetycznej. Jej ratyfikowanie przez Moskwę oznaczałoby, że Rosja podlega takim samym zasadom, jak pozostałe kraje europejskie. Twarda odmowa podpisania karty, podtrzymywana przez Putina, została uznana przez sterowaną przez Kreml telewizję za sukces.
Niezależne media nie są już tak entuzjastyczne. Przypomina się, że jeszcze niedawno, podczas wizyty w Niemczech, Putin próbował przekupić Berlin niezwykle szczodrymi dostawami gazu. Moskwa miała wówczas na celu miedzy innymi podzielenie Europy na lepszych i gorszych. Ale kanclerz Angela Merkel nie przyjęła tych „prezentów”.
Europejskie opinie na temat szczytu są jednak podzielone. Z jednej strony nie można mówić o klęsce, bo nie stało się nic, czego nie dałoby się przewidzieć. Jako sukces wskazuje się to, że Unia zdołała przemówić do Rosji jednym głosem – w szeregach unijnych nie doszło do kłótni, nikt też nie próbował załatwiać z Putinem własnych spraw.
W związku z tym z prezentowania dzielącej Wspólnotę sprawy Gazociągu Północnego zrezygnował prezydent Lech Kaczyński. A takiego polskiego wystąpienia bardzo się w Brukseli obawiano. W tym kontekście belgijska prasa pisze dziś o „atawistycznej niechęci Polski do Rosji”. Cytuje także rosyjskiego ambasadora, który mówi o „genetycznym strachu” wobec Rosji niektórych krajów byłego bloku wschodniego.
Rosyjski przywódca był poza tym krytykowany za atakowanie Gruzji i wspieranie Abchazji i Południowej Osetii. Odpowiadając na te oskarżenia stwierdził, że Rosja w ogóle nie bierze udziału w tym konflikcie.
Po raz pierwszy na najwyższym szczeblu politycznym w UE brat zastąpił swego brata bliźniaka – to komentarz włoskiego „Corriere della Sera” na temat udziału prezydenta Kaczyńskiego w unijnym szczycie w Lahti.
Mediolański dziennik przypomina, że zgodnie z regułami obowiązującymi w Unii Europejskiej udział w tego typu spotkaniach biorą zazwyczaj szefowie rządów, a są zastępowani jedynie w przypadku choroby lub tzw. siły wyższej.
„Corriere della Sera” dodaje, że przedstawione przez stronę polską oficjalne i nieoficjalne tłumaczenia powodów „zamiany osób” nie wydają się całkowicie przekonujące. W Lahti pojawiła się nawet złośliwa hipoteza o politycznym znaczeniu zastępstwa. Jako jedną z nich gazeta wymienia to, że premier Jarosław Kaczyński chciał „wykonać nieuprzejmy gest wobec prezydenta Władimira Putina”.