Prezydent Rosji Władimir Putin zapewnił, że jego kraj nie dąży do statusu supermocarstwa. Rosja - tłumaczył - nie chce wrócić do stanu, w którym znajdował się ZSRR, narzucający swe wpływy Europie Wschodniej, bo takie działania są "przeciwskuteczne".
Putin mówił o tym, wypowiadając się dla prasy po zakończeniu dorocznej telekonferencji z obywatelami; dziennikarze pytali go o kwestie międzynarodowe.
Nie dążymy do tego statusu, dlatego że pojęcie to zakłada pewne elementy związane z narzucaniem swojego wpływu innym państwom i całym regionom. Nie chcemy powrócić do tego stanu, w którym znajdował się Związek Radziecki, kiedy narzucał swoim sąsiadom, w tym krajom Europy Wschodniej, sposób życia, system polityczny i tak dalej. Jest to przeciwskuteczne, zbyt kosztowne i pozbawione perspektyw historycznych - powiedział Putin. Zarzucił zarazem niewymienionym z nazwy krajom zachodnim, że nie uwzględniają "smutnego doświadczenia Związku Radzieckiego" i "budują swoją politykę w duchu imperium".
Na telekonferencji rosyjski prezydent przekonywał, że Rosja musi stać się silniejsza, przede wszystkim gospodarczo, jeśli chce zająć "godne miejsce pod słońcem". Wspomniał także o sile militarnej; ocenił, że mimo "dość skromnych wydatków wojskowych" Rosja nie tylko zapewnia "parytet militarny i jądrowy", ale jest także "dwa kroki przed konkurentami".
Pytany o możliwość pójścia przez Rosję na ustępstwa w obliczu sankcji nałożonych na nią przez kraje zachodnie, Putin ocenił, że nie zmieniłoby to nastawienia Zachodu do jego kraju. Jeśli całkowicie się poddamy i zlekceważymy swoje fundamentalne interesy narodowe, czy będą jakieś zmiany? Być może będą jakieś sygnały z zewnątrz, ale zasadniczo nic się nie zmieni - oświadczył.
Przekonywał, że Chiny "nie mają związku z Krymem i Donbasem", a mimo to podnoszone są cła na chińskie towary. Atak na Huawei - skąd on się wziął, jaki jest jego sens? Jest tylko jeden - powstrzymywanie rozwoju Chin, który stał się globalnym konkurentem innego globalnego państwa, Stanów Zjednoczonych - mówił rosyjski prezydent. Zapewnił, że "to samo dzieje się w odniesieniu do Rosji i będzie odbywać się dalej".
Gospodarz Kremla nazwał "całkowitą bzdurą i kłamstwem" zarzuty wobec Rosji o okupowanie Donbasu. Rozwiązanie kwestii Donbasu określił jako niemożliwe bez bezpośrednich rozmów władz Ukrainy z separatystami. Pytany o kontakty z Wołodymyrem Zełenskim, Putin odparł, że ukraiński prezydent niedawno wspomniał, że nie zamierza rozmawiać z przedstawicielami samozwańczych republik powołanych przez separatystów na wschodzie Ukrainy. Historia współczesna nie zna przykładu rozwiązania tego rodzaju konfliktów bez bezpośredniego dialogu pomiędzy stronami, "to po prostu niemożliwe" - oświadczył.
W wypowiedziach dla prasy Putin odrzucił ustalenia raportu międzynarodowej grupy śledczej badającej katastrofę malezyjskiego boeinga, zestrzelonego w 2014 roku nad Donbasem. To, co widzieliśmy, co przedstawiono jako dowody winy Rosji, absolutnie nas nie urządza; tam nie ma żadnych dowodów i wszystko, co zostało przedstawione, o niczym nie mówi - ocenił. Dodał następnie: My mamy swoją wersję, przedstawiliśmy ją, ale niestety nikt nas nie chce słuchać.
Putin przekonywał podczas telekonferencji, że Rosja jest gotowa do dialogu ze Stanami Zjednoczonymi, ale perspektywy dialogu utrudniają kwestie wewnętrzne w USA. Nawet jeśli (prezydent USA Donald Trump) chce wykonać jakiś krok naprzeciw, chce o czymś porozmawiać, to istnieje mnóstwo ograniczeń związanych z działalnością innych instytucji władzy - ocenił. Jego zdaniem Trump "już wkroczył w kampanię prezydencką" i będzie teraz zwracał coraz większą uwagę na wymogi kampanii i z tego powodu "nie wszystko będzie tak proste w relacjach" obu krajów. Jako "wielki błąd" Putin ocenił sankcje nałożone przez Waszyngton na Moskwę. Wyraził przekonanie, że USA uświadomią sobie kiedyś ten błąd i zdołają go naprawić.
Putin zauważył także - nie wymieniając z nazwy żadnego kraju - że kiedy relacje stają się trudne, to "bodaj ostatnim instrumentem możliwego odnowienia stosunków" są relacje między "pierwszymi osobami" w państwie.
Telekonferencja odbyła się na 10 dni przed szczytem G20 w Osace, na którym będą Putin i Trump. Wciąż nie jest jasne, czy szczyt stanie się okazją do ich bezpośrednich rozmów.