Poszukiwania zaginionej maszyny Malaysia Airlines w miejscu oznaczonym przez chińskiego satelitę okazały się bezowocne. Nie udało się zlokalizować obiektów, które - jak podejrzewano - mogły stanowić szczątki boeinga.
Wysłaliśmy dwa samoloty An-26, żeby zbadały obszar na morzu niedaleko wyspy Con Dao, gdzie obiekty zostały wykryte przez satelitę chińskiego. Samoloty wróciły, niczego nie znajdując - poinformował wiceszef wietnamskiego lotnictwa cywilnego Dinh Viet Thang.
Potwierdził to dziennikarz agencji Reutera, który był w jednym z wietnamskich samolotów przeszukujących wskazany przez satelitę obszar. Jak dodał, samolot przez trzy godziny wielokrotnie przelatywał nad wyznaczonym miejscem nad Morzem Południowochińskim, ale niczego nie wykrył.
Obserwację tego obszaru nakazała również Malezja. Minister transportu Hishammuddin Hussein poinformował na Twitterze, że także z Malezji już wysłano maszynę, "aby sprawdziła informacje dotyczące szczątków, które pojawiły się na zdjęciach chińskiego satelity".
Zdjęcia zrobiono w niedzielę około godziny 11 czasu miejscowego. Obiekty zlokalizowano na 105,63 st. długości geograficznej wschodniej i 6,7 st. szerokości geograficznej północnej. Trzy obiekty mają wymiary 13 na 18 metrów, 14 na 19 metrów i 24 na 22 metry. Były rozrzucone na obszarze o promieniu 20 kilometrów.
Jednak szef chińskiego urzędu lotnictwa cywilnego Li Jiaxiang powiedział, iż nie ma dowodów na to, że przedmioty sfotografowane w morzu mają związek z zaginioną maszyną.
Podobnego zdania był przywoływany przez Reutera amerykański urzędnik, który nazwał zdjęcia "fałszywym tropem".
Lecący z Kuala Lumpur do Pekinu Boeing 777 linii Malaysia Airlines z 239 osobami na pokładzie w sobotę zniknął z radarów nad Morzem Południowochińskim między Malezją a Wietnamem.
(j.)