Polski kloszard, 60-letni były nauczyciel filozofii, zmarł na schodach kościoła w centrum Rzymu na ulicy pełnej ludzi robiących świąteczne zakupy - podał "Corriere della Sera".
Pochodzący ze Śląska "Zibi", bo tak był nazywany, umarł w nocy z wtorku na środę prawdopodobnie z zimna, a jego zwłoki odnalazł w południe proboszcz parafii pod wezwaniem świętego Karola na Piazza Cairoli. Dopiero po pięciu godzinach zabrano je do kostnicy.
Gazeta dodaje, że przez kilka godzin koło ciała przykrytego białym prześcieradłem przechodziły tłumy ludzi. W artykule podkreśla się, że przechodnie nie zwracali na nie żadnej uwagi, tak, jak wcześniej obojętnie patrzyli na umierającego człowieka.
"Corriere della Sera" zauważa, że żebrzący, często nietrzeźwy Polak znany był okolicznym mieszkańcom i w parafii, w pobliżu której prosił o jałmużnę.
Wcześniej prowadził normalne życie: był nauczycielem filozofii w liceum w Polsce. Kiedy jednak 15 lat temu stracił żonę i dwie córki w wypadku samochodowym, wyjechał z Polski i trafił do Włoch, gdzie prowadził życie kloszarda.