Ulewne deszcze utrzymujące się prawie od tygodnia zmusiły na Sri Lance pół miliona osób do ucieczki z domów - często na pontonach i prowizorycznych tratwach. W powodziach i osuwiskach ziemi zginęły do tej pory co najmniej 64 osoby.
AFP pisze, że trwające deszcze są największe od ćwierćwiecza. W niektórych miejscach doprowadziły one do wielkich lawin błotnych, w których zginęło wiele osób, czasem pod zwałami błota o grubości dochodzącej do 15 metrów.
140 osób uważa się za zaginione. Dotkniętych jest 21 z 25 regionów kraju, w tym stolica kraju Kolombo.
Najtragiczniejsze osunięcia rozmiękłej ziemi nastąpiły w nocy z wtorku na środę w okręgu Kegalle, oddalonym ok. 100 km od Kolombo. Zginęły w nich 34 osoby.
Prezydent Maithripala Sirisena wezwał Lankijczyków, by okazywali solidarność poszkodowanym rodakom, przyjmując ich do swoich domów albo wspierając żywnością i pieniędzmi. Poprosił też o pomoc międzynarodową. Indie ogłosiły już skierowanie w dotknięte kataklizmem rejony dwóch okrętów i samolotu z pomocą.
W maju nad Sri Lankę nadciąga zwykle monsun południowo-zachodni, który przynosi opady deszczu w środkowej, południowej i zachodniej części kraju. W grudniu 2014 roku podobne warunki atmosferyczne zmusiły ponad 100 tys. ludzi do opuszczenia domów oraz pociągnęły za sobą śmierć 24 osób.
(mal)