Chiny i Rosja uruchomią specjalną gorącą linię, by Pekin na bieżąco informował Moskwę o toksycznych chemikaliach płynących rzeką Sungari w kierunku rosyjskiego terytorium. To skutek wybuchu w chińskiej fabryce petrochemicznej sprzed 11 dni.
Na rosyjskim Dalekim Wschodzie już wybuchła panika. Śmiertelne niebezpieczeństwo grozi Chabarowsku, w którym mieszka ponad 600 tysięcy ludzi. To właśnie do tego rosyjskiego miasta położonego nad Amurem zbliża się toksyczna plama chemikaliów.
Dopływami Amuru na Chabarowsk ciągnie plama rakotwórczego benzenu o długości 80 kilometrów. Na razie jest w odległości 700 kilometrów, ale w mieście już zaczęła się panika. Hurtownie sprzedające wodę świecą pustkami. Straszna nerwówka, bo wody nie wystarcza ani dla sklepów, ani dla organizacji i przedsiębiorstw, ani dla osób prywatnych - mówi przedstawiciel firmy handlującej napojami.
Specjaliści uspokajają, że zanieczyszczenia dotrą do Chabarowska dopiero za dwa tygodnie, a wielkie dopływy Amuru na tyle rozcieńczą chemikalia w rzece, że przestaną one być groźne. Mimo to władze czynią gorączkowe przygotowania.
Chińskie władze już całkowicie zamknęły dopływ wody do wielomilionowego miasta Harbin, gdzie dotarła plama chemikaliów. Woda dowożona jest beczkowozami z innych chińskich miast.