Papież Franciszek chciał, żeby jego poniedziałkowa podróż na włoską wyspę Lampedusa była jak najskromniejsza. Poprosił współpracowników, żeby zarezerwowali 4 miejsca w rejsowym samolocie linii Alitalia - twierdzi włoska prasa.
Ostatecznie, jak podają media, udało się przekonać Franciszka, żeby zgodził się polecieć włoskim samolotem rządowym. Żadnego czerwonego dywanu na płycie lotniska, żadnego ceremoniału i oficjalnego powitania - tak Franciszek zaplanował pierwszą podróż w swoim pontyfikacie. Na jej cel wybrał wyspę na Morzu Śródziemnym. Na Lampedusę przypływają tysiące uchodźców z Afryki. Setki giną w drodze do Włoch. Papież, jak wyjaśniono w Watykanie, jedzie tam, by oddać hołd zmarłym, modlić się za nich i apelować o pomoc dla uciekinierów.
Franciszek poprosił, żeby rezygnowano z uroczystej oprawy wizyty. Jego życzeniem było również to, aby nie towarzyszył mu orszak współpracowników czy kościelnych hierarchów, a tym bardziej polityków. Cztery miejsca w rejsowym samolocie wystarczą - miał powiedzieć papież.
Problem jednak w tym, że gdyby tak się stało doszłoby do złamania zasad regulujących organizację papieskich podróży.
W ciągu kilku godzin przekonano jednak Franciszka, by zgodził się polecieć zaoferowanym mu samolotem rządowym.