We francuskiej dzielnicy biznesu La Defense trwa wojna nerwów pomiędzy policją i "Ruchem Oburzonych". Główny plac "paryskiego Manhattanu" już piaty dzień okupują młodzi ludzie protestujący przeciwko dyktatowi światowej finansjery. Każdej nocy szturmowe oddziały policji zabierają im namioty i koce. Protestujący nie dają jednak za wygraną.
Wszystkie namioty zostały skonfiskowane przez uzbrojonych po zęby funkcjonariuszy. "Oburzeni" śpią więc na ziemi jak kloszardzi. Przed deszczem chronią się pod kartonowymi pudłami, a za okrycia służą im przemoczone koce.
Policjanci chcą nas stąd wygonić - w nocy zabierają nam nawet kartonowe pudła, koce i nieprzemakalne płachty, które chronią żywność przed ulewnymi deszczami. To wojna psychologiczna - ale my się nie ugniemy - mówi korespondentowi RMF FM jeden z protestujących przeciwko kryzysowi finansowemu w eurolandzie. Światem zaczęły rządzić rynki finansowe, agencje i banki, których szefowie nie są wybierani na drodze wyborów. My na nich nie głosowaliśmy, żądamy przywrócenia demokracji - wyjaśnia inny.