Amerykańskie służby przygotowują się do identyfikacji ciał osób, które zginęły w katastrofie samolotu na przedmieściach Buffalo, w stanie Nowy Jork. Władze mówią o 50 ofiarach – pasażerach samolotu, załodze i prawdopodobnie mieszkańcu domu, w który uderzyła maszyna. Samolot runął pięć minut przed planowanym lądowaniem na lotnisku w Buffalo.

Pracę rozpoczęła komisja badania wypadków lotniczych, która ma wyjaśnić okoliczności katastrofy w której zginęło 50 osób. Nadal oficjalnie nie wiadomo nic o przyczynach wypadku. Ale pojawiają się informacje o możliwym oblodzeniu samolotu. Posłuchaj relacji korespondenta RMF FM Łukasza Wysockiego:

Do tragedii doszło około godz. 4.10 czasu polskiego w miejscowości Clarence. Z miejsca katastrofy ewakuowano mieszkańców 12 pobliskich domów. Jak twierdzą lokalne władze, rozbity samolot to 74-miejscowy Bombardier Q400.

Amerykańskie władze ujawniły nagranie ostatnich sekund komunikacji radiowej z rozbitym samolotem. Słychać normalną, typową wymianę informacji z maszyną, która podchodzi do lądowania. W jednej chwili ta łączność zostaje przerwana i zapada cisza. Wieża kontrolna wywołuje jeszcze lot 3407, ale już bez skutku. Chwilę później kontrolerzy pytają pilotów innego samolotu, który znajduje się w pobliżu, czy widzą rozbitą maszynę. Odpowiedź jest negatywna. W tym samym czasie samolot płonie już na ziemi.

Jedną z ofiar katastrofy jest wdowa po mężczyźnie, który zginął podczas zamachów 11 września 2001 r. Beverly Eckert leciała do Buffalo, aby uczcić 58. urodziny zmarłego męża. W szkole, gdzie się poznali, miało zostać ufundowane stypendium imienia jej małżonka.