Setki zamkniętych ferm w Niemczech, tysiące zabitych kur. To efekt wykrycia w jajach zbyt dużego stężenia rakotwórczych dioksyn. Nabiał nie powinien był trafić do Polski. Mimo to trzeba uważać, bo trefne jajka mogły być sprzedawane w Brandenburgii, która graniczy z naszym krajem.
Wprawdzie - jak zapewniają urzędnicy niemieckiego ministerstwa rolnictwa - stężenie dioksan nie jest groźne, a podejrzane jaja są wycofywane ze sprzedaży, to większość Niemców, z którymi rozmawiał nasz korespondent, i tak dmucha na zimne.
To wszystko tylko są środki ostrożności - zabezpieczyliśmy wszystkie gospodarstwa, gdzie pojawiły się dioksyny. Sprawdzamy też miejsca, w których mogła znaleźć się zanieczyszczona pasza - zapewniają przedstawiciele resortu rolnictwa.
Wiadomo już skąd zanieczyszczenie się wzięło - firma z północy kraju, produkująca karmę dla kur chciała zaoszczędzić i kupiła odpady z produkcji biodisela, które w żadnym wypadku nie powinny trafić do jedzenia.
Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie, a ekolodzy znów triumfalnie obwieszczają, że zdrowa żywność pochodzi tylko ze zdrowych i małych gospodarstw.