Po arabskiej wiośnie nastało "lato rządów autorytarnych", a na Bliskim Wschodzie nie zapanuje spokój. Zachód nie może ignorować wrzenia w tym regionie, również ze względów moralnych - pisze "Financial Times" w artykule redakcyjnym.

W roku 2011 arabska wiosna zdawała się zapowiadać koniec epoki dyktatur na Bliskim Wschodzie, ale nieco ponad dwa lata później w Egipcie i Syrii nie ma widoków na demokrację, a w Iraku, Jemenie, Sudanie, Libii, Tunezji i Libanie religijne i polityczne konflikty rozbijają państwowe struktury stworzone przez Francję i Wielką Brytanię po pierwszej wojnie światowej - pisze "FT".

Nie ma też widoków na pokój na Bliskim Wschodzie; ani rządy wspierane przez armię, ani islamscy radykałowie nie zrezygnują tam łatwo z walki, zaś po wojnie w Iraku i Afganistanie zachodnia opinia publiczna nie ma ochoty na zbrojne interwencje.

Wpływy USA na Bliskim Wschodzie znacznie zmalały. Regionalne siły kształtują w coraz większym stopniu bieg wydarzeń: Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie finansują powrót wojskowych do władzy w Egipcie, zaś w Syrii Hezbollah i jego możny protektor Iran wspierają skutecznie reżim prezydenta Baszara el-Asada - wyjaśnia brytyjski dziennik.

Niektórzy politycy są zdania, że powrót rządów autorytarnych na Bliskim Wschodzie, to powrót "znanego zła", które ponadto lepiej rokuje w tym regionie, bo rządy silnej ręki łatwiej zapanują nad islamskim dżihadem. Uważają też, że wrzenie na Bliskim Wschodzie nie ma globalnych implikacji. Ale to nieroztropne myślenie, ponieważ Bractwo Muzułmańskie nie zrezygnuje z walki o władzę, a Asad nie odzyska nigdy pełnej kontroli nad Syrią, bo kraj "uległ w ciągu dwóch lat kompletnej bałkanizacji". W całym regionie rozpada się stary porządek, a konflikty religijne nakładają się na napięcia polityczne - pisze "FT".

Dla Zachodu "to nie jest czas na wycofanie się". Konflikty na Bliskim Wschodzie będą przez wiele lat źródłem zagrożeń również dla państw zachodnich, a odkąd istnieje uzasadnione podejrzenie, że w Syrii użyto broni chemicznej, Zachód nie może stosować wobec tego regionu polityki niezaangażowania również ze względów moralnych - konkluduje "FT".

(jad)